Anna Dymna jako prezes Fundacji "Mimo wszytko" od lat angażuje się w przywracanie nadziei tym, którzy dawno ją stracili. Obserwując jej działalność, śmiało można powiedzieć, że to anioł, a nie człowiek. Pomaganie to dla niej nie tylko praca, która kończy się wraz z opuszczeniem biura. Aktorka zawsze jest gotowa pomóc potrzebującym. Tak było i tym razem, gdy jeden z podopiecznych fundacji "Mimo wszystko" o 3 w nocy wysłał smsa o treści "Pani Aniu, dziękuję za wszystko, już nie mogę dłużej żyć. Tym razem może się uda". Artystka nie zbagatelizowała wiadomości, ponieważ wiedziała, że mężczyzna zmaga się z depresją.
Anna Dymna uratowała życie niedoszłego samobójcy
- Gdyby to był chory psychicznie, wzięłabym tę wiadomość za konfabulację, setki razy już to przerabiałam. Chcą zwrócić na siebie uwagę i dzwonią po nocach. Ale ci z depresją nie zmyślają – powiedziała Dymna w rozmowie z "Twoim Stylem".
Aktorka próbowała się skontaktować z mężczyzną. Kiedy ten nie odbierał, postanowiła zainterweniować. Udało się jej skontaktować z policją, która pojechała pod wskazany adres i w ostatniej chwili wywarzyła drzwi do mieszkania niedoszłego samobójcy. Tym razem się udało.
Przed lat Dymna wyciągnęła również pomocną dłoń do sparaliżowanego mężczyzny, który chciał się poddać eutanazji. Aktorka odwiedziła Janusza Świtaja i przekonała go, że bycie niepełnosprawnym nie oznacza końca świata. Pani Ania zaproponowała mu również pracę w swojej fundacji.
- Dzięki niej wyjechałem z domu na specjalnym wózku. Napisałem książkę, poszedłem na studia, zacząłem jeździć po Polsce i po świecie. Dziś pomagam innym niepełnosprawnym i mam wiele planów na przyszłość – powiedział Świtaj w rozmowie z "Na Żywo".
Dziś artystka robi wszystko, by żadnemu z jej podopiecznych niczego nie brakowała i zawsze wyciąga do nich rękę. Bez względu na powagę sytuacji.