Anna Dymna od roku jest na emeryturze, ale nie rezygnuje z pracy. Tylko na ten rok zapowiadane są cztery produkcje z jej udziałem, w tym głośny serial "Wielka woda". Cały czas uczy studentów, występuje w teatrze, prowadzi fundację... W tym wszystkim, coraz trudniej znaleźć jej czas na odpoczynek. Zapytana przez "Vivę!", czy myśli o przemijaniu, odpowiedziała: W ogóle nie. Tam, w niebie, za przeproszeniem, już siedzą cudowne postacie, świadkowie mojej młodości, urody, sukcesów. Co chwilę kogoś żegnam, ale za każdym razem myślę: Poczekaj, niedługo się zobaczymy, więc się nie przejmuję. Jakkolwiek chciałabym jeszcze chwilę pożyć, bo wciąż mam dużo rzeczy do zrobienia. Ale czasem trochę brakuje mi siły - czytamy.
Zobacz: Anna Dymna przekazała druzgocące wieści: „Piszę te słowa i pęka mi serce”. Co się stało?!
Aktorka zdaje sobie sprawę ze swojego wieku i ograniczeń z tym związanych. Nie załamuje jednak rąk. - Jestem po siedemdziesiątce, mam różne problemy, jak każdy w tym wieku. Po licznych wypadkach i operacjach mój kręgosłup mi mówi: "A dajże mi, babo, spokój! Nie pracuję już z tobą! Idźże się połóż wreszcie i przestań podskakiwać". Ja się wtedy buntuję (...) I robi mi coś takiego, że mnie paraliżuje. Jęczę z bólu, myślę, że zaraz zejdę, ale naprzeciwko mnie siedzi uśmiechnięty chłopiec na wózku, z dystrofią mięśniową i wstyd mi się robi (...) Idę dalej. Nieustannie toczę zapasy z moim organizmem, który się buntuje. Naprawdę go podziwiam. Całe życie był bardzo dzielny - dodaje wielka aktorka.
Pani Aniu - dużo zdrowia!