Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był nie tylko duchownym, lecz także publicystą i działaczem społecznym. Informacja o jego śmierci wstrząsnęła wieloma środowiskami, również tymi, które nie były bezpośrednio związane z wiarą i religią. Ksiądz Isakowicz-Zaleski zmarł w wieku 67 lat w szpitalu w Chrzanowie, po walce z chorobą. Jeszcze miesiąc wcześniej rozmawiał z dziennikarzami "Super Expressu", którym opowiadał, że udało mu się przezwyciężyć chorobę. Niestety, jego stan nagle się pogorszył, trafił do szpitala i był podłączony do aparatury tlenowej. Później zmarł. Teraz księdza Isakowicza-Zaleskiego żegna mnóstwo osób: od tych najbardziej popularnych w przestrzeni publicznej, po "zwykłych" obywateli. Głos w jego sprawie zabrała także Anna Dymna, znana, szanowana i lubiana aktorka. Jej słowa ściskają za gardło.
Anna Dymna wyznała prawdę po śmierci księdza Isakowicza. Ludzi aż ścisnęło za gardła. "Miałam szczęście"
Anna Dymna postanowiła wyznać prawdę po śmierci księdza Isakowicza-Zaleskiego. Przyznała, że to właśnie on miał ogromny wpływ na jej życie. Aktorka napisała w mediach społecznościowych wprost, że dzięki takim ludziom jak on "świat idzie do przodu".
- Miałam szczęście, że go spotkałam. Bo rzeczywiście otworzył przede mną jakby zupełnie inne wartości. Poznał mnie z ludźmi, którzy nauczyli mnie patrzeć, gdzie jest prawdziwy sens życia. Przede wszystkim Tadek nauczył mnie takiej odwagi. Pokazał, jak wściekłość i niezgodę na to, co się dzieje wokół, zamieniać w wartości. On to umiał świetnie robić. Ja się dzięki niemu też tego uczyłam - napisała Anna Dymna.
W komentarzach mnóstwo ludzi się z nią zgadza. Wiele osób zwróciło wręcz uwagę, że słowa aktorki ścisnęły ich za gardło.