Gdy w 1980 roku na warszawskim Okęciu rozbił się samolot, na pokładzie którego była Anna Jantar, nikt nie chciał w to uwierzyć. Na lotnisku czekała na nią rodzina i przede wszystkim stęskniona Natalka. Niestety, nie było jej dane zobaczyć matki...
- Pamiętam, jak babcia wyrwała mi z rąk bukiet frezji i rzuciła je na ziemię. Pamiętam karetki pogotowia, które reanimowały rodziny, rozlewał się alkohol podawany na uspokojenie. Resztę znam z opowiadań - wspomina Natalia w jednym z wywiadów.
Przeczytaj: Jak Annę Jantar wspominają Bogusław Mec, Maria Szabłowska i Andrzej Kosmala
Wtedy jednak nikt nie powiedział jeszcze czteroletniej dziewczynce, że jej mama zginęła. Natalia dowiedziała się tego dopiero po dwóch latach. Rodzina ukrywała to przed dzieckiem. Mówili, że jest w szpitalu, że wyjechała. W końcu jednak babcia zabrała ją na grób Anny i wyznała prawdę.
Zobacz: Izabella Skrybant-Dziewiątkowska: Mogłam zginąć z Anią Jantar!
Dla wielu fanów artystki brutalna prawda nie była jednak do zaakceptowania. Snuto podejrzenia, że Jantar żyje. Pojawiły się plotki, że Anny wcale nie było na pokładzie samolotu, że uciekła z jakimś bogatym szejkiem do Emiratów. A nawet że przeżyła katastrofę, ale straciła pamięć i trafiła na Węgry, gdzie żyje do dnia dzisiejszego.
To jednak były plotki. Fakty znajdziemy natomiast w niezwykłym albumie "Anna Jantar - bursztynowa dziewczyna", który już jest w sprzedaży.