Anna Mucha stała się obiektem żartów po słynnej już na całą Polskę aferze z obiadem za 700 złotych. Właścicielka restauracji, w której gościła gwiazda "M jak miłość" w mocnych słowach podsumowała jej wizytę i ujawniła m. in. że Anna Mucha poprosiła o fakturę za prywatną randkę z ukochanym.
Aktorka i jej partner wylecieli właśnie na zagraniczne wakacje, które już od początku nie idą po myśli przyzwyczajonej do luksusów gwiazdy.
- Jestem na lotnisku. Jedziemy na wakacje. Miałam wyglądać świetnie jak Małgorzata Rozenek na lotnisku o 8 rano - relacjonowała na swoim Instagramie Anna Mucha. Aktorka nie zdradziła jednak kierunku podróży.
Anna Mucha przeżywa "dramat". Gwiazda "M jak miłość" zmuszona do zjedzenia zwykłej parówki
Tuż po tym jak wylądowali na miejscu, humor aktorki wyraźnie się popsuł. Anna Mucha była rozczarowana bardzo słabą pogodą. Jakby tego było mało, głodna gwiazda "M jak miłość" nie mogła znaleźć żadnej otwartej restauracji. Jej partner dostrzegł jeden otwarty market, w którym kupił parówki i bułki i wręczył ukochanej.
- Miało być tak pięknie, miały być wycieczki - mówiła rozgoryczona Anna Mucha. - Zjechaliśmy już trochę. Ale teraz szukamy jakiegoś jedzenia, ale tu ta cholerna siesta. Nie wiem, czy covid, czy to wakacje, czy o co chodzi, ale wszystko pozamykane. Ja spałam dziś 3 godziny i jestem nieprzytomna, nie wiem, jak się nazywam, wygląda na to, że uratuje nas teraz najprawdopodobniej super market. Kupimy po parówce.
Anna Mucha z bułki i parówki zrobiła sobie hot-doga, którego zaprezentowała swoim fanom.
- Trzeba sobie umieć radzić w każdej sytuacji. Zrobiłam hot-doga. Zjemy z apetytem - powiedziała uradowana gwiazda "M jak miłość". Myślicie, że będzie jej smakował bardziej niż słynny obiad za 700 złotych?