Serialową aktorkę spotkaliśmy w sklepie z zabawkami na warszawskim Mokotowie. Mucha kręciła się między półkami dobre 40 minut. Najpierw trzeba było coś wybrać, a potem ewentualnie sprawdzić, czy działa i jak dużą sprawia frajdę. Ale po minie Ani było widać, że zabawa malutkim starym wózeczkiem rozbudziła w niej nie tylko ciekawość, ale również bardzo ciepłe wspomnienia.
Modny wózek pomyślnie przeszedł testy młodej mamy. Chwilę po tym jej uwaga skupiła się na czymś o wiele bardziej konkretnym. Otóż oczom Muchy ukazał się koń. Piękny, wielki, na biegunach. Anna wprost nie mogła od niego oderwać wzroku. Niestety, nie było miejsca na testy, ale wydaje się, że były one zbyteczne. Każdy pamięta, jaką frajdę sprawiała ta zabawka, kiedy dziecięciem będąc galopowało się na niej po dużym pokoju. Zatem drewniany konik wylądował obowiązkowo obok wózeczka. Było jeszcze trochę pieniędzy w portfelu, więc w koszyku z zakupami znalazła się także tablica odmierzająca wzrost, przyda się, bo Stefania rośnie jak na drożdżach. No i na końcu poducha, kształtem przypominająca swojską kurę.
Jak widać Anna ceni sobie nie tylko sentymentalną wartość zabawek, ale również ich praktyczność oraz to, że nie zagrażają bezpieczeństwu maleństwa. Są wykonane solidnie bez małych elementów, a do tego z ekologicznych surowców.