Przed blisko trzema tygodniami na Anię spadły tragiczne wieści. Otóż okazało się, że jej pupil, ukochany kocurek Vincent jest martwy. Prawdopodobnie został otruty, gdyż w okolicy takich przypadków było więcej. Aktorka postanowiła zgłosić sprawę na policji. Niestety, tutaj zaczyna się jej biurokratyczna gehenna, tak dobrze znana wielu Polakom.
Aby śledztwo ruszyło z miejsca, musi odbyć się sekcja zwłok kota. Jedynym miejscem w stolicy, gdzie mogłaby się odbyć, jest klinika weterynaryjna działająca przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Niestety, są urlopy i do września nie ma komu zrobić tych, jakże ważnych, czynności. Najbliższe ośrodki, gdzie robi się zwierzętom badania toksykologiczne, są we Wrocławiu i Poznaniu. Ale i to nie jest wyjście, gdyż czas przewozu i rozmrażanie może uczynić próbkę bezwartościową.
Jakby jednak tego było mało, dowiedzieliśmy się, że truchło zwierzęcia, które zostanie poddane sekcji, wyklucza możliwość jego zwrotu pogrążonemu w smutku właścicielowi.
- W praktyce ciało zwierzęcia pozostaje do dyspozycji uczelni - tłumaczą nam w klinice weterynaryjnej MultiWet w Warszawie.
Biednej Ani pozostanie więc pochować Vincenta jedynie symbolicznie, a przestępca, który otruł kotka, pozostanie na wolności...