Anna Mucha udzieliła właśnie wywiadu "Wysokim Obcasom Extra", zostając jednocześnie bohaterką najnowszego wydania miesięcznika. Celebrytka zdecydowała się na wyznanie, które śmiało można nazwać najodważniejszym w jej dotychczasowej karierze. Jak można się spodziewać, szczerość Muchy sprowokuje zapewne kolejne komentarze. Anna Mucha wyznała bowiem, że gdy była w pierwszej ciąży, przygotowywała się do aborcji! Była zaskoczona faktem, że spodziewa się dziecka i nie wiedziała, czy da sobie radę. W pewnym sensie zaryzykowała, decydując się na wychowanie dziecka.
- Mnie osobiście ciąża zaskoczyła. Dziś mogę powiedzieć, bez żadnych konotacji religijnych, że to było błogosławieństwo i dziękuję za ten dar, ten przypadek. Jestem szczęśliwa i wzruszona. Natomiast na początku wcale taka wzruszona nie byłam. Skontaktowałam się z Kobietami na Falach, przysłały mi tabletki. Leżały przez jakiś czas na mojej dłoni, potem w lodówce. Podjęłam inną decyzję, widząc, że mam koło siebie właściwego partnera - powiedziała.
Chodzi o Stefanię, która urodziła się w 2011 roku. Trzy lata później, w 2014, Anna Mucha urodziła syna Teodora.
- Jakiś czas później zgłosiły się do mnie dwie kobiety w ciąży z wielkimi rozterkami. Długo rozmawiałyśmy. Nie oceniałam ich decyzji. Zostawiłam tabletki na stole. Wyszłam - dodaje Mucha, ucinając wszelkie spekulacje.
Celebrytka dodała, że urodzeniu dzieci towarzyszył lęk przed tym, że zostaną skrzywdzone. Teraz z kolei obawia się tego, że jej córka i syn będą dorastali w zniszczonym środowisku.
- Największy mój strach codzienny to to, że ktoś je potrąci na pasach. Jak się rodziły, bałam się, że będzie wojna. Myślałam o bezpiecznym miejscu, gdzie mogłabym je wywieźć, bo ja nie jestem bohaterką, która miałaby umierać za ulicę. Teraz się boję, że moje dzieci będą żyły w trującym środowisku. Przeraża mnie, że przed zanieczyszczeniami możemy nie mieć gdzie uciec - martwi się.
Przypomnijmy, że w 2016 roku, również na łamach "Wysokich obcasów", do aborcji (skutecznej) przyznała się Natalia Przybysz. "Wszystko trwało pięć minut. Pięć minut. I nagle przychodzi taki wielki oddech. Największy wydech świata. Czuję wielką ulgę. Nagle cieszysz się wszystkim w swoim życiu, tym, co masz. Pięć minut - i masz z powrotem swoje życie" - mówiła wtedy.