- Sporo się ostatnio mówi o kulcie młodości w branży telewizyjnej, przez który coraz częściej brakuje miejsca dla dojrzałości. Patrząc jednak na Pani karierę, która na nowo nabrała tempa, i raz po raz możemy panią oglądać w kolejnych produkcjach, można odnieść wrażenie, jest wręcz odwrotnie!
- Myślę, że akurat w przypadku Telewizji Polskiej jest miejsce na dojrzałość, ponieważ TVP stara się łączyć ludzi, a w związku z tym także i różne pokolenia. Dojrzałe o osoby też potrzebują swojego głosu, stąd też pewnie decyzja, żebym dołączyła do zespołu „Pytania na śniadanie”. W końcu chcemy docierać do różnych ludzi i odpowiadać na różne potrzeby. Bardzo się cieszę, że tuż przed 55. urodzinami mogłam wrócić do programu, bo mogę robić to, co kocham. Dojrzałość to moja siła. To większe doświadczenie, mądrość, świadomość tego, co dla mnie dobre, a co złe, większa wyrozumiałość, spokój. To jak w sztukach walki – im dłużej ćwiczymy, tym lepsi się stajemy. Nie uważam więc, ze w telewizji jest miejsce tylko na młodość. Myślę, że ta metrykalna nie jest najważniejsza. Tu chodzi o podejście do życia. Najlepszym tego przykładem jest dla mnie Helena Vondráčková, z którą spotkałyśmy się właśnie na planie „Polskich Biesiad”, a która nawet po koncercie nie przestawała tryskać energią. Gdy spotkałam ją wieczorem w hotelowym lobby, zaprosiła mnie do stolika, gdzie rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się do 1.00 w nocy! Ma w sobie tyle wigoru i temperamentu, i zwykłej ludzkiej życzliwości, że trudno uwierzyć, że ma 75 lat. Myślę, że właśnie na tym polega młodość?
- Pani również nie przestaje zachwycać znakomitą formą. Jaki jest pani sekret?
- Po pierwsze zawsze staram się zaczynać dzień z dobrym nastawieniem. Mam nawet taką aplikację w telefonie, która codziennie podsuwa mi krótki fragment Pisma Świętego, jakieś mądre przesłanie, który ustawia mi dzień. Po drugie, próbuję szukać w ludziach plusów. Oczywiście zdarza się, że niektórym udaje się wyprowadzić mnie z równowagi, staram się jednak zawsze dostrzegać w innych dobro. Mniej zmartwień to mniej zmarszczek. Po trzecie, trzeba lubić siebie, a co za tym idzie, także dbać o siebie i swoje potrzeby. To też przekłada się na dbanie o swoją fizyczność. Na pewno lepiej się czuję w swoim ciele, od kiedy zrezygnowałam z cukru. Staram się trzymać dietę, co nie znaczy, że nie zdarza mi się od czasu do czasu pozwolić na małe przyjemności. Stawiam też na aktywność, uwielbiam pływanie i spacery, ale też korzystam z tego, co przynosi życie, jeśli więc na przykład jestem w górach, to lubię się powspinać. To wszystko przynosi efekt – jestem tego najlepszym dowodem!
- Pracując na planie „Polskich Biesiad” jest pani chyba w swoim żywiole, w końcu od lat powtarza pani, że takie prowadzenie takich wydarzeń, jak choćby Festiwal Muzyki Romskiej należą do pani ulubionych zadań. Co panią tak w tym klimacie urzeka?
- Sama muzyka. Trudno mi po prostu wówczas usiedzieć na miejscu (śmiech)! Być może ten temperament wynika z moich kresowo-węgierskich korzeni, ale rzeczywiście, gdy słyszę te dźwięki, nogi same wyrywają się do tańca i wcale nie jest to z mojej strony zagranie pod kamerę. Ja po prostu dobrze się bawię i staram się porwać do zabawy innych. Kiedy jesteśmy razem i unosi nas muzyka, czujemy się po prostu szczęśliwi, łatwo wtedy wywołać uśmiech na twarzach ludzi. Poza tym mam poczucie, że piosenki biesiadne, które wywodzą się z folkloru, mają w sobie taką niezwykłą prawdę, mam wrażenie, że płyną prosto z serca. Ci, którzy je tworzyli, śpiewali tak, jak czuli. Pewnie dlatego są one tak bliskie ludziom.
- Koncerty w ramach serii „Polskie Biesiady” będą się nieco różnić od tradycyjnych wakacyjnych koncertów, które mogliśmy dotąd oglądać. Na czym więc będą polegać?
- Tu chodzi przede wszystkim o to, żeby by łączyć ludzi i zaprosić do zabawy jak najwięcej uczestników, a nie tylko tych, którym uda się znaleźć pod samą sceną. Klimat jest znacznie bardziej swojski, dla uczestników rozstawione są łatwy, jemy, pijemy, bawimy się. Na Śląsku udało nam się naprawdę mnóstwo ludzi wyciągnąć do tańca, i to nie tylko w parach. Były nawet całe korowody! Biesiada jest dobrze nam znaną forma spędzania czasu. Nie ma tu też niepotrzebnych barier, dzięki czemu bliżej ludzi są też występujące gwiazdy. Nawet scena zbudowana jest inaczej, niż zazwyczaj na takich wydarzeniach, ponieważ jest dwupoziomowa, dzięki czemu łatwiej jest nawiązać kontakt, złapać spojrzenie, uścisnąć rękę. Myślę, że to łagodzi dystans, który bywa między wykonawcami a publicznością. Podoba mi się też w tym cyklu to, że nasze biesiady dotrą do różnych zakątków Polski.
- Pierwszy przystanek, który miała pani okazję poprowadzić, odbywał się na Śląsku, czyli w pani rodzinnych stronach. Często je pani odwiedza?
- Tak. Niedawno nawet zaczęłam na Śląsku studia zaoczne. Przy okazji poprzednich zresztą, miałam okazję z nieco innej strony poznać moją rodzinną ziemię, kiedy pisałam pracę licencjacką. Dzięki zgłębianiu fachowej literatury poświęconej historii tego regionu i ludzi, którzy ją tworzyli, oraz własnym badaniom, wiele rzeczy lepiej zrozumiałam. Jako młoda dziewczyna mieszkająca na Śląsku pewne rzeczy traktowała po prostu jako oczywiste, teraz podchodzę do przeszłości tych ziem i pokoleń, które ją kształtowały z większym szacunkiem. Śląsk wciąż pozostaje ważną częścią mojego życia, to on mnie ukształtował.
- Co zawdzięcza pani tym śląskim korzeniom?
- Na pewno pracowitość. Moje córki twierdzą nawet, że to już pracoholizm, ale prawda jest taka, że ja po prostu wszystko co robię, staram się robić dobrze i rzetelnie. Takie uczciwe podejście do życia też jest zresztą bardzo typowe dla mojego regionu. Ślązak nie potrafi kłamać. Tu się po prostu mówi, jak jest. To też przekłada się na sumienne podejście do obowiązków. Tak jak dla Ślązaka dawniej rytm dnia wyznaczał zegar kopalni, tak dla mnie ten rytm wyznacza telewizja. Kiedyś, na początku mojej drogi zawodowej w TVP Katowice kierowniczka produkcji - Hania Suchorabska - powiedziała mi: „Aniu, pamiętaj, że bezpieczeństwo anteny jest najważniejsze i nie ważne, co dzieje się wokół, dziennikarz musi być w gotowości”. Wzięłam sobie te słowa do serca i pamiętam o tej zasadzie do dziś.
Emisja w TV:"Polskie Biesiady", sob., godz. 20.00 w TVP 2