Super Express: – W filmie „Dywizjon 303” grasz jedną z głównych ról kobiecych. Jaka jest twoja bohaterka?
Anna Prus: Jagoda jest córką inżyniera silników lotniczych. To bardzo silna dziewczyna, lata samolotami i nie lubi spódnic, ale w tym wszystkim jest bardzo kobieca. Jej serce skradł filmowy Janek, w którego rolę wciela się Maciek Zakościelny. Zakochanych rozdziela wojna, pojawia się też inna kobieta…
– Jak się czułaś w filmowych kostiumach?
– Znakomicie. Uwielbiam stroje z innych epok. Mogłabym ciągle grać w filmach kostiumowych albo historycznych. Podobają mi się dawne kreacje i fryzury. Na szczęście praca sprawia, że mam możliwość wyglądać nieco inaczej niż na co dzień. Ostatnio w Rosji grałam w filmie i serialu, pt. „Jedyniczka” osadzonego również w czasach II wojny światowej.
– Podobno na jakiś czas nawet zamieszkałaś w Rosji. Jak ci się podobało?
– Zdjęcia trwały naprawdę bardzo długo. Produkcje, w których brałam udział, realizowano przez kilka miesięcy, więc dla wygody, żeby ciągle nie podróżować i być dyspozycyjną na planie, zamieszkałam w Rosji. Tylko
w czasie castingów udało mi się trochę pospacerować po Moskwie. Kiedy przyszedł czas na zdjęcia, wyjechaliśmy z ekipą filmową 200 km za Moskwę, do małego, położonego gdzieś w środku lasu motelu. To była trudna produkcja. Do roli musiałam schudnąć. Czas wojny musiał być widoczny na mojej twarzy. Przez dwa tygodnie stosowałam głodówkę, a przez kolejne dwa pozwoliłam sobie na jedno gotowane jajko dziennie. Ta restrykcyjna dieta sprawiła, że momentami czułam się wycieńczona, a na planie musiałam dużo biegać. Momentami było naprawdę ciężko.
– Jak radzisz sobie z językiem naszych sąsiadów?
– Ciekawostką jest, że przyszło mi grać Polkę mówiącą po rosyjsku, a w ogóle nie znałam tego języka. To był dla mnie bardzo intensywny czas. Spałam po trzy godziny. Wszystkiego uczyłam się na planie. Dostawałam teksty pisane cyrylicą, której nie potrafiłam czytać. Kiedy dostawałam rozpisane sceny i dialogi na następny dzień, prosiłam ludzi z ekipy technicznej, żeby mi czytali, a ja zapisywałam fonetyczne brzmienie i uczyłam się wymowy. Jak przyjechałam, to umiałam powiedzieć „dzień dobry”, a wyjeżdżając, już potrafiłam się dogadać po rosyjsku.
– Jesteś nie tylko aktorką, lecz także społeczniczką, która jako wolontariuszka pracowała, m.in. w sierocińcu w Wietnamie. Czy znajdujesz w tym wszystkim czas na życie osobiste?
– Życie osobiste jest dla mnie priorytetem. Praca jest bardzo ważna, ale zawsze będzie na drugim miejscu po mojej rodzinie. Obiecałam sobi kiedyś, że nie dopuszczę do sytuacji, w której sprawy zawodowe będą
ważniejsze niż miłość i dom. Szczęśliwie udaje mi się nad tym wszystkim panować i mam nadzieję, że nic w tej kwestii nie wymknie się spod kontroli.
– Co nakręca cię do życia?
– Na pewno praca i najbliżsi, ale uwielbiam podróżować, a także pomagać innym. Kiedy tylko mam wolną chwilę, pakuję się i wyruszam, często w nieznane.
– Podróżujesz zupełnie sama?
– Z Polski wyruszam sama, ale należę do grupy wolontariuszy z całego świata, więc kiedy jadę np. do sierocińca, jest oprócz mnie mnóstwo ludzi z całego świata, którzy także nie są obojętni na los innych. To
wygląda trochę jak wielka wymiana studencka. Śpię w pokojach razem z innymi wolontariuszkami na łóżkach piętrowych.
– Kto by pomyślał, że gwiazda nie boi się takich warunków.
– Zawsze mówię, że gwiazdy są na niebie (uśmiech). Nie czuję się gwiazdą. Staram się przeżyć swoje życie najpiękniej, jak potrafię. Mam świadomość przemijalności czasu, dlatego staram się dbać o każdy dzień. Raz są lepsze, a raz gorsze chwile. Nawet złe doświadczenia też nas czegoś uczą.