Gdy w zeszłym roku, po miesięcznym pobycie w domu dziecka, Angelika trafiła do rodziny zastępczej, wydawało się, że jej sytuacja się ustabilizowała. Niestety, w niedzielę dziewczynka trafiła do pogotowia opiekuńczego. Wszystko przez to, że rodzina, u której mieszka, wyjechała na ferie, a Angelika nie chciała zamieszkać u matki. Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie zadecydowało, że w takim razie nastolatka trafi do placówki.
Dla nastolatki to kolejny dramat. Na szczęście po dobie opuściła placówkę. Zuber nie rozumie dlaczego w ogóle tam się znalazła. Co więcej, jest oburzony faktem, że za każdy pobyt w tego rodzaju placówce musi płacić. I nie ważne, czy się na to zgadza, czy nie, wskazując inne wyjścia.
Przeczytaj: Angelika Zuber, córka Anny Samusionek jest z TATĄ, ale wróci do RODZINY ZASTĘPCZEJ
- Dostałem od WCPR pismo, w którym wzywają mnie do zapłaty prawie 5 tys. zł za miesięczny pobyt Angeliki w domu dziecka we wrześniu zeszłego roku. Za co mam płacić, jeśli oni nawet nie zapewnili podstawowej opieki nad córką? - mówi wzburzony Zuber. - Teraz, gdy trafiła do pogotowia opiekuńczego, to za każdy dzień też będą chcieli zapłaty. A przecież ja się nawet nie zgadzam na jej pobyt tam - dodaje.
Faktycznie WCPR działa na podstawie zarządzenia prezydenta m.st. Warszawy i wystawiła rachunek na kwotę 4926,91 zł za pobyt dziewczynki w placówce. Ta kwota jest do podziału na oboje rodziców. Zuber jednak najpierw chce sprawdzić, za co ma płacić i poprosił o wyszczególnienie kosztów. - Jeszcze nie zapłaciłem. Na razie czekam na wyjaśnienia - mówi.