Anna Samusionek kończy 50 lat! Jej sekret świetnej formy? Jest kilka żelaznych zasad

2021-05-23 12:57

ANNA SAMUSIONEK w rolach femme fatale odnajduje się świetnie, choć przyznaje, że prywatnie jest zupełnie inna, Od ponad 10 lat możemy ją oglądać w roli Ilony Zdybickiej w serialu "Na Wspólnej". Aktorka, która niedługo obchodzić będzie 50. urodziny, zdradziła nam nie tylko kulisy serialowej produkcji, ale także sekret swojej świetnej formy.

Anna Samusionek

i

Autor: AKPA Aktorka "Na Wspólnej" napisała list do Andrzeja Dudy
Tomasz Ciachorowski: Zdradził, jak spędził 40. urodziny. Zapamięta to na zawsze! #HOT

- Serial "Na Wspólnej" niedawno świętował 18 urodziny, mimo upływu czasu wciąż jednym z najchętniej oglądanych polskich seriali. Jak pani, jako osoba współtworząca sukces tej produkcji od ponad 10 lat jako serialowa Ilona, postrzega jej fenomen?

- To oczywiście bardzo cieszy, ale nie byłoby tego sukcesu bez widzów. To bardzo miłe, gdy dostaję od nich pozytywny odzew – w mediach społecznościowych czy na ulicy. Myślę, że udaje nam się utrzymać ich zainteresowanie przede wszystkim dlatego, że ten serial nie przestaje się rozwijać i idzie z duchem czasu. Scenarzyści ciągle starają się zaskakiwać nie tylko widzów, ale i nas, aktorów. Sama nie raz z wypiekami na twarzy czytam scenariusze kolejnych odcinków, bo mnie także trzymają one w napięciu! Cała ekipa daje z siebie wszystko na planie, każde ujęcie staramy się nagrywać najlepiej jak się da, szukając niebanalnych rozwiązań mimo napiętego grafiku. Mam za sobą ostatnio sporo intensywnych dni na planie „Na Wspólnej” i bardzo obciążających scen, po których jestem wycieńczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Staramy się tak pracować, jakbyśmy walczyli o Oscara (śmiech), ale myślę, że stawka rzeczywiście jest wysoka, bo przecież chodzi o to, by widz chciał z nami zostać.

- Granie przez wiele godzin bardzo trudnych emocjonalnie scen to dla aktora ogromny wysiłek. Jakie ma pani sposoby, by po zejściu z planu po takim intensywnym dniu znaleźć balans między życiem serialowej bohaterki i swoim prywatnym?

- Przyznam, że rzeczywiście praca nad tą postacią bywa wyczerpująca i zdarza się, że po powrocie do domu siadam na krześle w kuchni i długo nie mogę się podnieść...(śmiech). Dla mnie takim remedium na wyciszenie emocji jest wtedy na przykład wysiłek fizyczny – spacer, trening albo…ostatnio mam w domu remont, który w dużej mierze przeprowadzam sama. Malując 40 m kwadratowych sufitu szybko zapominam o emocjach, które miotały mną na planie (śmiech). Jakby tego było mało, moja córka zdawała niedawno maturę, więc za mną trochę nieprzespanych ze stresu nocy! Ale, co zaskakujące, to zmęczenie, które wynika z tego, co dzieje się teraz w moim życiu prywatnym, w ciekawy sposób przekłada się na pracę zawodową, bo sińce pod oczami, z którymi ostatnio przychodziłam na plan, serialowej Ilonie jeszcze bardziej dodawały wiarygodności (śmiech).

- Ilona Zdybicka to postać bardzo barwna, a zarazem niejednoznaczna i nadal tajemnicza. Czy po tak długim czasie kreowania tej bohaterki udało się pani ją do końca rozgryźć i zrozumieć?

- Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy bym chciała! Podoba mi się to, że Ilona cały czas jeszcze potrafi mnie zaskoczyć. Jest postacią złożoną, ale to w niej właśnie jest pociągające. Na początku była zdecydowanie czarnym charakterem, ale udało mi się nadać jej na przestrzeni czasu trochę bardziej ludzkie oblicze, pokazać w trochę innym świetle, chociażby przez pryzmat trudnej przeszłości, którą ma za sobą. Ilona przeszła w serialu długą drogę, ciągle walczy o siebie, o szczęście, ale - jak to zresztą często w życiu bywa - nie zawsze jej się to udaje. Dla mnie, jako aktorki, jej złożone perypetie są po prostu świetnym wyzwaniem zawodowym, za które produkcji serialu i scenarzystom jestem bardzo wdzięczna.

- Często ostatnio widujemy panią w rolach femme fatale, bo nie tylko w „Na Wspólnej” ale i w roli „Lucyny” z „Na dobre i na złe”. Czy takich ról właśnie pani poszukuje czy to raczej inwencja producentów?

- Trudno właściwie powiedzieć, bo obie role miały być właściwie jedynie krótkimi epizodami, ale tak się potoczyło, że mocno się rozwinęły i gram je od lat. Myślę, że chyba po prostu udało mi się stworzyć pełnokrwiste, ciekawe postacie, które jakoś zaintrygowały widzów. Przyznam jednak, że chociaż prywatnie daleko mi do Ilony, a jeszcze dalej do Lucynki, to rzeczywiście zawsze lubiłam i chciałam grać tego typu bohaterki. W jednej jest trochę więcej sznytu komediowego, w drugiej więcej dramatu, ale obie można chyba określić jako „kobiety-dynamit”.

- Niedługo świętować będzie pani wyjątkowe, bo 50. urodziny. Jaki pani postrzega ten szczególny moment w swoim życiu? Czy więcej jest dzisiaj w pani satysfakcji z tego co już się udało, czy jednak niedosytu i głodu nowych doświadczeń?

- Za mną bardzo intensywny czas, więc w tej chwili dominuje u mnie chyba jednak zmęczenie (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, zupełnie nie martwię się swoim wiekiem. Jest mi z nim o dziwo całkiem dobrze. Mam takie poczucie, że doszłam w życiu do momentu, w którym nie muszę już niczego udowadniać. Mam w sobie sporo satysfakcji, bo mimo różnych kolei losu, wydarzyło się w moim życiu dużo dobrego i jestem w jego całkiem niezłym punkcie, ale też wiem, że wiele jeszcze przede mną i czekam na to z niecierpliwością. Jestem też ciekawa tego, co przyniesie mi przyszłość z zawodowego punktu widzenia, bo gdy już przestanę być w wieku ekranowych amantek to z pewnością pojawią się inne, zupełnie nowe role, które też na pewno będą ciekawym wyzwaniem.

- Patrząc jednak na panią, można odnieść wrażenie, czas się dla pani już dawno zatrzymał. Jakie ma pani rady dla kobiet, które chciałby móc cieszyć się tak świetną formą jak pani?

- Nie wiem, czy rzeczywiście jest tak dobrze, jak pani mówi (śmiech). Patrząc siebie na ekranie, widzę jednak ten upływ czasu, ale oczywiście staram się o siebie dbać, albo przynajmniej sobie nie szkodzić. Na pewno sporo zawdzięczam genom mojej mamy, więc mam po prostu sporo szczęścia. Nie bez znaczenia jest również zdrowy tryb życia, sposób odżywiania się. Jestem wegetarianką, nie piję też alkoholu od 20 lat. Nie zapominam o aktywności fizycznej. Nie unikam też zabiegów kosmetycznych, choć stosuję je z dużym umiarem. Myślę jednak, że nie doceniamy tego, jak duży wpływ na nasz wygląda ma po prostu uśmiech i pogoda ducha. Na moich spotkaniach warsztatowych, które prowadziłam przed pandemią pokazywałam ćwiczenie, które nazywam „wewnętrznym uśmiechem”, działa na twarz jak najlepszy laser liftingujący. Bez względu na to, co dzieje się w moim życiu, staram się nie tracić pogodnego usposobienia, cieszyć się tym, co mam i być za to wdzięczna.

Emisja w TV:

Na Wspólnej

poniedziałek-czwartek 20.15 TVN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają