Anna Wendzikowska nie ma szczęścia w miłości. Najpierw był głośny i medialny związek z Patrykiem Ignaczakiem, ojcem Kornelki - we trójkę zdążyli nawet zapozować na okładce kolorowego magazynu. Niestety, ta relacja szybko dobiegła końca, a prezenterka zaangażowała się w nową, tym razem z Janem Bazylem. To z nim zaszła w drugą ciążę i urodziła drugą córkę, Antoninę. Już wtedy, a był to 2018 rok, pojawiały się informacje, że Wendzikowska i Bazyl rozstali się.
Anna Wendzikowska załamana. Ukochany porzucił ją miesiąc po porodzie
Jakoś jednak pokonali kryzys i wrócili do siebie, a Ania skupiła się na tym, co lubi najbardziej: podróżowaniu i wrzucaniu zdjęć na Instagram. Niestety, i ta sielanka dobiegła końca, gdy świat ogarnęła pandemia koronawirusa. Okazuje się, że ucierpiał na tym także związek prezenterki. Jak sama poinformowała w sieci, rozstała się z Janem Bazylem. Znowu.
- Chcę wam coś powiedzieć, co wiele z was i tak już zauważyło - zaczęła dramatyczną relację na Instagramie. - Wiele z was do mnie pisało, że widać, że jestem smutna, że coś się dzieje złego. Część z was się domyśliła, więc chcę to po prostu powiedzieć, a nie bać się i zastanawiać, na którym portalu o tym przeczytam. Stało się tak, że już jakiś czas temu zostałam sama z dziewczynkami. W sumie tyle. Nie chcę tak naprawdę wchodzić w szczegóły i nie chcę więcej komentować i ujawniać, bo wiadomo, że to są takie raz, że prywatne sprawy, a dwa bardzo dla mnie trudne i bolesne i rzeczywiście nie przychodzę teraz najłatwiejszego momentu w życiu - poinformowała. - (...) Teraz jest ciężko, bo bardzo kochałam i mam poczucie, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby zachować moją rodzinę w całości, ale nie zawsze wszystko się da zrobić i nie zawsze wszystko jest w naszej mocy.
Dziennikarka nie omieszkała wbić szpili byłemu już partnerowi i przypomnieć mu kryzysu z czasów narodzin drugiej córki. Przy okazji zasugerowała, że ich związek nie wytrzymał pandemii koronawirusa.
- Niestety to była taka sytuacja i wiecie też o tym, że trzy tygodnie po tym jak Tosia, moja młodsza córeczka się urodziła, też zostałam na kilka miesięcy sama i w sumie tamta sytuacja dała mi mocno odczuć i powinnam wtedy wiedzieć, że takim problematycznym sytuacjom będę musiała stawiać czoła sama, ale gdzieś zawsze chce się mieć tę nadzieję i wiarę w drugiego człowieka i happy end. To, co się działo ostatnio, czyli koronawirus, zweryfikował, że znowu muszę sobie poradzić z tym wszystkim sama. Nie do końca sama, bo oczywiście są wokół mnie przyjaciele i staram się być w tym wszystkim silna i przetrwam - powiedziała.
Zaskoczeni?
Czytaj "Super Express" bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie "Super Express" KLIKNIJ tutaj >>>