- 800 tys. widzów pierwszego odcinka to w dzisiejszych czasach wynik, jakiego może pozazdrościć każda duża stacja telewizyjna. Zaskoczony?
- Bardzo się cieszę, że nasz serial się podoba i że wzbudza coraz większe zainteresowanie! Uwierzyłem w „Uroczysko” od przeczytania pierwszej sceny scenariusza i cieszę się, że udało się zbudować świetny zespół, który to „Uroczysko” tworzy. Począwszy od produkcji, przez scenarzystów, reżyserów, po całą ekipę i obsadę. Staramy się realizować lekki, przyjemny, niekiedy mroczny, ale zawsze emocjonujący i intrygujący kryminał. Jeżeli to nam się udaje, to jest to sukces całej produkcji. Jestem wdzięczny za pozytywny odbiór serialu, bo najważniejsze zdanie w kwestii, czy coś jest intrygujące i tak zawsze mają widzowie. Nie jestem zaskoczony, że oglądają, bo „Uroczysko” naprawdę dobrze się ogląda!
- To sukces całej produkcji. Ale może ludzie po prostu stęsknili się za Antkiem Królikowskim na ekranie?
- Na pewno to ja stęskniłem się za tego typu projektem! Cieszę się, że wracam do telewizji właśnie z „Uroczyskiem”. Być może część osób zaczęła oglądać nasz serial z ciekawości: „co tam znowu ten Królikowski kombinuje”. Mam nadzieję, że pozytywnie ich zaskoczę! Dla mnie bardzo istotne jest to, że serial „Uroczysko” to nie jest żaden format zapożyczony z innych krajów, jak większość seriali i programów, które w ostatnim czasie powstają na naszym rynku. Tym, co nas wyróżnia, są piękne dolnośląskie plenery, okolice Góry Ślęży i bardzo młoda, utalentowana obsada. Dobrze być częścią tej załogi i tego niezwykłego malowniczego miasteczka.
- W ostatnich latach nagrywałeś film za filmem. Dwa lata temu nagle zniknąłeś…
- Wzloty i upadki towarzyszą mi, od kiedy pamiętam. Ale faktycznie, te ostatnie lata były zdecydowanie najpoważniejsze pod względem tak zwanej posuchy zawodowej. Rzeczywiście nie było to łatwe, trudno z dnia na dzień zmienić styl życia i odejść od wręcz pracoholizmu. Jednak z perspektywy czasu wiem, że było mi to potrzebne. Ta przerwa dała mi przestrzeń do zastanowienia się nad tym, gdzie zmierzam i czego oczekuję od siebie i innych. Doceniam to, że życie nauczyło mnie pokory, dzięki temu czuję się nie tylko lepszym człowiekiem, ale też lepszym aktorem.
- Czy to trudne zadanie - przypomnieć ludziom, że jesteś przede wszystkim aktorem, a nie bohaterem newsów o twoim życiu prywatnym?
- Przede wszystkim jestem sobą. Rozumiem to, że życie prywatne osób publicznych jest dla ludzi zwyczajnie ciekawe. Szczególnie, gdy ci dzielą się swoją prywatą i poniekąd przyzwyczajają do tego odbiorców. Jednak opinia publiczna opiera się niestety o masę „fake newsów”, które są często krzywdzące i wręcz preparowane przez niektóre portale tylko dla zasięgów. Niestety, osoby spoza show biznesu często wierzą w nie ślepo, co więcej - na ich podstawie oceniają i domagają się reakcji, a jeśli nie reagujesz, to przecież musi być prawda… Powołują się na wolność słowa, nie zważając na to, że każdy człowiek ma prawo do wolności, w tym też do niekomentowania głupot tego nie wartych. Milczenie często nie wynika z tego, że nie masz nic do powiedzenia na dany temat, a z tego, że doskonale wiesz, kiedy i gdzie powinieneś się odezwać, a kiedy lepiej odpuścić. Czasem mam o to żal. Nie mam jednak do nikogo pretensji o ocenianie mojej pracy i moich ról.
- W serialu grasz policjanta. Czy to spełnienie marzeń z dzieciństwa?
- Chodzenie pod bronią z kajdankami i tropienie złoczyńców jest swego rodzaju spełnieniem marzenia z dzieciństwa. Jednak świat każdego dnia atakuje nas tak potwornymi informacjami o zbrodniach, że na koniec dnia cieszę się, że to wszystko, o czym opowiadamy w „Uroczysku”, jest fikcją, a naszym celem jest tylko dostarczenie widzom rozrywki. Policja pomaga nam przy produkcji, a niektórzy policjanci pomagają nam w przygotowaniach do roli i opowiadają niesamowite historie ze swojego życia zawodowego. Mieliśmy też szkolenie z obsługi broni i czynności policyjnych, co było bardzo pomocne.
- Jakie są twoje kolejne plany zawodowe?
- Teraz w pełni jestem skupiony na „Uroczysku”. Czekam do lutego na premierę kryminalnej komedii romantycznej, której akcja toczy się nad morzem i w więzieniu. Sam ciekaw jestem efektu końcowego tego szalonego filmu. Ponadto rozpocząłem w zeszłym miesiącu zdjęcia do nowego filmu historycznego. będziemy kontynuować w przyszłym roku. Jest to niesamowita koncepcja - wcielam się w realną postać, z którą osobiście silnie się utożsamiam. Cieszę się, że jest to poważny, bardzo ważny ideologicznie film, ale więcej na razie powiedzieć nie mogę.
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz
Listen on Spreaker.