Widzowie doskonale pamiętają role Antka Pawlickiego z takich seriali jak: "Czas honoru" czy "Komisarz Alex". Aktor zakończył pracę na rzecz TVP po tym jak w zeszłym roku zatrzymał furgonetkę obklejoną emblematami fundacji Pro - Prawo do Życia. Jak sam wtedy mówił, było to "obywatelskie zatrzymanie". To poskutkowało utratą jakichkolwiek propozycji ze strony TVP. - W TVP pracowałem przy wielu produkcjach, od filmu "Katyń" Wajdy po bardzo popularny "Czas honoru". Zagrałem też w "Jutro idziemy do kina" o pokoleniu Kolumbów, który TVP powtarza niemalże każdego 1 września. Ale od momentu zatrzymania ciężarówki nie dostałem już żadnych propozycji - wyznaje w "Gazecie Wyborczej" Antoni.
Polecany artykuł:
Pawlicki głośno krytykuje rząd i to co obecnie dzieje się w Polsce.
- Jesteśmy z żoną młodymi rodzicami, wszyscy nasi znajomi mają małe dzieci. Rodzicielstwo wiąże się z chorobami, powikłaniami, patologiami ciąży. Dlatego nazywanie kobiet, które dotykają powikłania, wady genetyczne, morderczyniami to jest skur***stwo. A te homobusy i ciężarówki pro-life to kolejne narzędzie, żeby antagonizować ludzi. Sama akcja trwała może dziesięć minut. Miałem świadomość, że łamię prawo drogowe, dlatego przyjąłem i zapłaciłem mandat - podkreślił.
Większość rodziny Pawlickiego jest zwolennikami PiS-u, co doprowadza do kłótni między nimi. Jego brat Jan, ostro skomentował zatrzymanie przez Antka furgonetki.
- Nie jesteśmy jedyną w Polsce rodziną podzieloną przez poglądy polityczne i wyznawane wartości. Mogę jedynie wyrazić żal, że mój brat stanął po stronie lewackich niszczycieli życia, tradycji i patriotyzmu - pisał wówczas Jan.
Aktor natomiast nie ukrywa, że z bratem nie utrzymują kontaktu i to wcale nie przez poglądy polityczne.
- Z bratem nie rozmawiamy, ale nie z powodów politycznych, ale osobistych - mówi Pawlicki.
Jednak nie tylko brat Antka nie popiera jego poczynań. Ojciec aktora, Tadeusz Pawlicki, jest operatorem i od lat pracuje dla TVP. Chociaż ostatnio wyznał synowi, że też ma już dość atmosfery, jaka panuje w stacji i myśli o zmianie pracodawcy. Jednak stryj aktora, to prawicowy publicysta i producent filmu "Smoleńsk". I właśnie dlatego Antek nie wyobraża sobie świątecznego spotkania przy wigilijnym stole.
- Będę siedział z częścią rodziny popierającą rząd, który ma krew na rękach, i nie wiem, jak to będzie wyglądało. Chyba będę unikał rozmów o polityce, ale trudno nie reagować, kiedy ktoś zacznie mówić. Zobaczymy - dodaje.