Łapiccy otarli się o śmierć

2009-07-13 5:00

To były sekundy grozy. Citroen, którego prowadził wybitny aktor Andrzej Łapicki (85 l.), wypadł z drogi i z impetem uderzył w słupek przy jednym z rond w centrum Warszawy. To cud, że kierowca i jego młoda żona (25 l.) wyszli z tej kraksy bez szwanku!

Sobotnie popołudnie, ok. godziny 13. Na rondo Jazdy Polskiej w centrum Warszawy wpada czarne auto Łapickiego. Nagle gwałtownie zjeżdża na pobocze. Słychać potworny chrzęst gniecionej blachy. Auto zatrzymuje się na słupku. Przechodnie zastygają z przerażenia. Po chwili z rozbitego samochodu wychodzi Andrzej Łapicki i jego ukochana żona Kamila. To cud, że nic im się nie stało.

Gdyby samochód trafił w sygnalizator świetlny, stojący tylko kilkadziesiąt centymetrów dalej, mogłoby dojść do niewyobrażalnej tragedii.

Łapiccy oglądają zniszczonego citroena. Nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Przecież to była tylko chwila nieuwagi...

Ale Andrzej Łapicki nie traci zimnej krwi. Chwyta za komórkę i wzywa pomoc drogową. Wybitny aktor rezygnuje z wzywania policji. Uszkodzenia są na tyle poważne, że auto nie nadaje się do dalszej jazdy. Po chwili zjawia się laweta.

Koszt holowania to 500 zł. No i do tego dochodzi jeszcze remont auta. Andrzej Łapicki zdecydowanie nie może uznać tego weekendu za udany.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki