Agnieszkę Matan fani stand-upu mogą podziwiać na scenie komediowej w "Resorcie Komedii". Tworzy improwizowane spektakle z warszawskimi komikami i komiczkami. Artystka postanowiła podzielić się z fanami na Instagramie swoją życiową decyzją. Wczoraj złożyła wniosek o apostazję, czyli w skrócie odejście z Kościoła. O tym, czym jest ten akt, i jak wygląda procedura pisaliśmy szczegółowo tutaj. Agnieszka Matan podzieliła się własnymi spostrzeżeniami na ten temat. Zdradziła, że złożenie wniosku zajęło jej kilkanaście minut, a jej proboszcz okazał się wyjątkowo wyrozumiały. Stand-uperka postanowiła przybliżyć fanom swoje życie religijne. Aby oddać sprawiedliwość przybliżyła dobre i złe chwile.
- Od dziecka kręciła mnie perspektywa, że TAM w niebie mieszka MÓJ OJCIEC, który mnie kocha. „Takiego, jakim jestem, raduje się każdym moim gestem”. Nie miałam za bardzo taty, a jak był, to był kompletnie najebany, więc fajny gość z nieba absolutnie realizował moje potrzeby. Przedstawicielami taty z nieba są księża i do nich też miałam zawsze szczęście. Lubiłam to wszystko – lubiłam msze dla dzieci, lubiłam drogi krzyżowe, kochałam takie eventy jak procesja na Boże Ciało.
SPRAWDŹ TO: Artur Barciś lata temu przeżył koszmar. Było o włos od tragedii. Dlaczego chciał to zrobić?
Matan wspominała o wyjazdach, występach z dziećmi i wszystkich spotkaniach liturgicznych. Jednak pokazała drugą stronę medalu. Komiczka wyznała, że całe życie miała ogromne poczucie winy. Na koniec dodała, że nikogo nie namawia do apostazji, ale do tego, aby przezwyciężyć swój lęk.
- Całe religijne życie bałam się kary, bałam się, że ten kochający bóg obrazi się na mnie, jak coś źle zrobię. Już dawno temu powiedziałam sobie, że nie jestem złą osobą i że nie będę się bać. Wypisuje się, bo nie chce być członkinią organizacji, która zbudowana jest na przemocy, której przedstawiciele jawnie dyskryminują kobiety i mniejszości seksualne, a przede wszystkim - regularnie krzywdzą dzieci. W której nie ma miejsca na inność, na wolność i na radość.