Artur Żmijewski w kwietniu skończył 58 lat. Od ponad trzech dekad z powodzeniem działa w branży filmowej, publiczność go uwielbia. Grał w "Psach", "W pustyni i w puszczy", "Pitbullu", "Chyłce". Największą popularność i rozpoznawalność wśród polskich widzów przyniosły mu jednak dwie inne role - Jakuba Burskiego w "Na dobre i na złe" oraz tytułowego księdza w "Ojcu Mateuszu".
W show-biznesie jest go nieco mniej. Aktor niechętnie pojawia się na czerwonym dywanie, a w wywiadach częściej mówi o swojej pracy zawodowej i działalności charytatywnej niż o sprawach prywatnych. Fani Żmiejwskiego dopiero niedawno dowiedzieli się nieco więcej o jego dzieciach czy małżonce, z którą aktor jest od ponad 30 lat.
A co z dzieciństwem? Okazuje się, że uznany aktor wychowywał się w warunkach, które dziś wielu uzna za koszmarne.
Zobacz także: Jerzy Stuhr: "Ważyłem 62 kg". To był jego ostatni wywiad
Artur Żmijewski żył w biedzie. W jakich warunkach mieszkał?
Gwiazdor urodził się w 1966 r., a jego dzieciństwo wypadło na lata 70. Wówczas w Polsce o luksusach mogli marzyć nieliczni. A luksusem bywało nawet posiadanie łazienki w mieszkaniu. Żmijewski wychowywał się razem ze starszym bratem. O chłopców samodzielnie dbała ich mama - ojciec odszedł od rodziny, gdy Artur był 8-latkiem. We trójkę mieszkali w starej kamienicy.
- Mieliśmy jakieś tam małe mieszkanko, kątem urządzone, na jakimś strychu, bez wygód typu bieżąca woda... Jeszcze w latach 70. było powszechnym mieszkanie w kamienicy, gdzie były tylko sławojki, gdzieś w studni, a wodę się nosiło wiadrami na górę do mycia i wiadra z pomyjami znosiło się na dół. Gotowało się na piecu, bo nie było bieżącej wody. (...) Było kilka sławojek na podwórku, na kilku lokatorów, więc to takie czasy dość siermiężne. Chociaż nie przypomniałbym sobie teraz, jak to mieszkanie było zlokalizowane w tej kamienicy, czas zaciera takie rzeczy - opowiadał Żmijewski w jednym z wywiadów.
Zobacz także: Maryla Rodowicz na ogromnych koturnach. Jak dała radę w nich stać?
Aktor jako dziecko nie znał dostatku, ale trudne warunki i tak pozwalały godnie żyć. Zupełnie inaczej jest w wielu afrykańskich państwach, które odwiedził w ramach akcji UNICEF-u.
- Ja widziałem w Polsce miejsca bardzo biedne, widziałem ludzi żyjących w nędzy. Ale mówienie dziś o ogromnej skali beznadziei to grube nadużycie. I to chyba najbardziej delikatne słowo, jakiego można użyć - stwierdził w rozmowie dotyczącej współpracy z organizacją charytatywną.
Zobacz naszą galerię: Artur Żmijewski przez lata ukrywał swoich synów. Dlaczego?