Marlena Milwiw-Baron w 1955 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie, a chwilę później zadebiutowała na deskach Teatru Nowej Warszawy. Jak wyznaje, aktorstwo nie było jej marzeniem.
- Nigdy w życiu nie chciałam być aktorką. Chciałam być dziennikarką. Tylko to nie były czasy, kiedy człowiek, który chciał coś powiedzieć ludzkim głosem, mógł być dziennikarzem. Sama sobie wybiłam to z głowy. Postanowiłam, że najbliżej mi będzie do reżyserii i w wieku 17 lat postanowiłam zostać reżyserem. Może sobie pani wyobrazić, jak się obśmiali jak 17-latka powiedziała, że będzie chciała zostać reżyserem - wyznała w ubiegłym roku w programie "Gwiazdy w Skolimowie".
Babcia Barona nie chciała grać w "Świecie według Kiepskich"
Aktorstwo było jej jednak pisane. Pani Marlena z Warszawy przeprowadziła się do Wrocławia, gdzie była gwiazdą tamtejszych teatrów. Tam założyła rodzinę z Adamem Baronem (†53 l.) - pisarzem i doktorem - z którym ma syna Piotra (62 l.), który jest ojcem gwiazdora "The Voice of Poland" Aleksandra Milwiw-Barona. Pani Marlena we Wrocławiu dołączyła również do obsady "Świata według Kiepskich".
- W tym serialu występowałam na samym początku. Graliśmy na kompletnie różnych levelach. Nijak nie mogliśmy się dogadać. Powiedziałam, że to, co podpisałam, nagrałam i więcej nie chcę. Plułam sobie potem w brodę, kiedy się okazało, że ten serial właściwie jest do dziś. Jednak to nie mój typ poczucia humoru. To było bardzo wulgarne - opowiadała i przyznała, że w serialach i filmach występowała jedynie dla pieniędzy.
- Aktorstwo to dla mnie teatr. Film to jest czekanie, to są światła, na ostatnim miejscu jest aktor. Film to są pieniądze. Parę dni w filmie to miesięczna gaża w teatrze. Dla mnie najważniejszy jest teatr. To jest niepowtarzalne. Dla takich paru momentów warto żyć. Dziękuję Panu Bogu, że mi się takie momenty trafiły - dodała.
Reszta artykułu pod galerią.
Aktorka ciężko zachorowała
Niestety pewnego dnia zdrowie gwiazdy znacznie się pogorszyło i na dobre musiała pożegnać się z zawodem.
- Mój stan zdrowia nie pozwala mi na granie. Kilkadziesiąt lat temu miałam założony rozrusznik. Wymieniali mi baterie, miałam go 20 lat bez problemów. Miałam coś takiego, z czego normalny człowiek nie wychodzi, mianowicie sepsę całego organizmu, która zaczęła się od elektrody rozrusznika tkwiącej w sercu. Nikt nie słyszał, żeby ktokolwiek z tego wyszedł. Dwie prace naukowe są na ten temat napisane. Chorowałam tak, że nie miałam szansy na przeżycie - opowiadała. - Cieszę, się, że mimo wszystko żyję i funkcjonuję normalnie - dodała.https://www.se.pl/wiadomosci/exclusive/magda-gessler-kiedys-i-dzis-gwiazda-kuchennych-rewolucji-na-starych-zdjeciach-trudno-ja-rozpoznac-aa-tcuA-BWbr-Zb3F.html
Marlena Milwiw-Baron, nieprzytomna trafiła do domu opieki
Dziś pani Marlena mieszka w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Jak wyznała w naszym programie, każdemu życzy takiej jesieni życia.
- Mieszkam tu trzeci rok. Żyje mi się tu jak w puchu. Jest to znakomite miejsce. Park jest piękny, mieszkanie mam jedno z piękniejszych w całym domu. Jest wspaniała opieka, każdemu życzę takiej starości - mówiła.
Do Skolimowa została przewieziona prosto ze szpitala. - To nie było tak, że podjęłam decyzję o przeprowadzce - zostałam tu przywieziona ze szpitala w stanie kompletnej nieprzytomności. Parę tygodni wracałam do żywych. Decyzję musiał podjąć mój syn, który potwornie to przeżył, ale nie było wyjścia. Długo trwało dochodzenie do siebie. Dobrze się poczułam dopiero wtedy, jak zamieszkałam w Skolimowie - dodała.
Całą rozmowę z Marleną Milwiw-Baron można zobaczyć poniżej, a pozostałe odcinki programu "Gwiazdy w Skolimowie" na YouTube "Super Expressu" ROZRYWKA.