- Aktorki zwykle biją się o to, żeby grać amantki, kobiety piękne, młode, ponętne. Tymczasem pani podobno zawsze wolała grać starsze od siebie. Słyszałam, że dobiegając "40", otrzymała pani propozycję zagrania kobiety 60-letniej. I bardzo to panią ucieszyło....
- Bo to ciekawsze, takie role dają większe możliwości. Wtedy też od razu wiedziałam, że to będzie coś ciekawego. I nie pomyliłam się. A teraz to już z konieczności tylko takie role mi pozostały. Czyli mam, czego chciałam (śmiech).
- Tyle lat na scenie, w najlepszych stołecznych teatrach, w znanych serialach, jak chociażby w "Czterdziestolatku", "Przerwanym locie" czy "Nikodemie Dyzmie", wydaje się, że jest pani urodzoną aktorką. A podobno miała pani zostać zawodowym sportowcem?
- Może zawodowym to nie, ale prawda, że lubiłam sport i nawet chciałam zdawać na AWF. Tylko że jeszcze w liceum ktoś mnie namówił na granie w teatrze amatorskim, a potem to już tak jakoś samo poszło dalej. Zamiłowanie do sportu jednak mi pozostało. Do dziś pływam, chodzę na długie spacery.
- Teraz rozumiem, dlaczego namawiała pani scenarzystów "Plebanii", aby pozwolili pani jeździć na rowerze, tańczyć... Nie mogła pani usiedzieć na miejscu...
- Ano nie mogłam. Nie chciałam być taką babcią, co tylko kojarzy się z kuchnią. Chciałam być babcią aktywną - i chyba to mi się udało, skoro scenarzyści wysłali mnie nawet na pielgrzymkę do Rzymu i kazali jeździć samochodem.
- Przejście na emeryturę niewiele zmieniło w pani życiu. Może być pani przykładem, że w każdym wieku można cieszyć się życiem i być aktywnym zawodowo... Przygoda z serialową babcią Józią zaczęła się, kiedy już była pani emerytką...
- Właśnie, i to jest bardzo budujące. Trzeba być cały czas aktywnym i mocno wierzyć, że w każdym wieku może nam się przytrafić coś pięknego. Na każdym polu.
- Jak czuje się pani w roli seniora?
- Po pierwsze, to nie jest dla mnie nowa rola. A po drugie, czuję się tak, jak może się czuć kobieta spełniona, aktywna, z jeszcze wieloma pomysłami na życie. Czuję się świetnie.
- Podobno ma pani doskonały kontakt z wnukami?
- Zawsze tak było. Bo, jeśli w rodzinie panuje miłość i wzajemny szacunek, a u nas zawsze tak było, to tak już zostanie. Ze swoimi wnukami, starszym Mateuszem, który został urzędnikiem państwowym, i młodszym Markiem, który wybiera się teraz na prawo, jesteśmy w wielkiej przyjaźni. Jeszcze nie tak dawno chodziliśmy razem na zakupy. Wierzę, że jak się daje komuś dużo miłości, to się ją potem z nawiązką odbiera.
- Dziękujemy za rozmowę, życząc wielu następnych lat pełnych miłości i radości życia.