Od kilku miesięcy polskie media rozpisują się o jej romansie z hollywwodzkim aktorem, jednak Alicja Bachleda-Curuś milczała. Teraz w "Dzień Dobry TVN" opowiedziała o swoim nowym życiu, partnerze i dziecku.
Alicja nie może się nachwalić swojego mężczyzny: Colin wstaje w nocy do syna, zmienia mu pieluchy, kąpie. - Colin jest świetnym tatą. Myślę, że trudno o takich ojców. Zaangażowanie w takie czynności bardzo przyziemne jak przewijanie pieluch czy noszenie, żeby tam się odbiło, martwienie się. To są takie rzeczy, które się widzi, że ktoś przeżywa - mówiła młoda aktorka.
To, że Farrell to mężczyzna warty zainteresowania, zauważyła już podczas pierwszej współnej z nim pracy. - To bardzo profesjonalny, skoncentrowany na pracy, bardzo kulturalny i fajny chłopak, mężczyzna, nie gwiazdor - wymieniała. - To troszkę takie szczęście w życiu, że spotykasz kogoś, kto patrzy w podobny sposób na świat, który ma pewną wrażliwość, dość rzadką u mężczyzn, w widzeniu piękna i natury, i ludzi, i też jest bardzo uduchowiony.
Niedawno w mediach pojawiły się zdjęcia z ich wspólnych wakacji z Meksyku. Alicja wygląda na nich tak świetnie, że sugerowano, że fotki zostały zrobione jeszcze przed porodem. Jednak ze słów aktorki wynika co innego. Na pytanie, czy na wakacje zabrała ze sobą synka, Bachleda-Curuś odpowiedziała: "Nie, ale pompę zabrałam". Bo - jak wyznała - karmi piersią. Przyznała przy tym, że jest nadgorliwą matką i rzadko daje innym dotknąć Henry'ego Tadeusza.
Wyjaśniła również, dlaczego wybrała właśnie takie imiona. - Brat, ojciec, dziadkowie - wszyscy Tadeusze. To piękne imię, chciałam je uhonorować. A Henry? Przez dwa miesiące zastanawialiśmy się nad imieniem, nic nie przychodziło nam do głowy. Było parę propozycji, ale jakoś żadna nie pasowała. Jak Henry przyszedł na świat, było łatwiej odrzucić te, które nie pasują do niego. No więc tak w ostatnie chwili popatrzyliśmy na siebie i powiedzieliśmy: Henry - tłumaczyła.
Chociaż Alicja mieszka w Hollywood, nie zapomina o przyziemnych sprawach i od czasu do czasu zamienia się w gospodynię domową. - Czasem gotuję, lepię pierogi. Naprawdę dobre. Prawdziwe polskie ruskie - powiedziała i dodała, że to ulubione danie Colina.
Przy okazji wywiadu Alicja postanowiła zdementować kilka plotek, które pojawiły się na jej temat w ostatnich miesiącach.
- Pojawiły się jakieś relacje o mojej mamie, że ma zakaz przyjazdu do Stanów, że się nie lubią z Colinem, co jest zupełną nieprawdą. Oboje się bardzo bardzo lubią, uwielbiają można powiedzieć. I też mama Colina jest wspaniałą kobietą i bardzo się lubimy i szanujemy - zapewniała.
Nieprawdą jest również, że razem z Colinem kupili apartament w Krakowie. - To do mnie dotarło dlatego, że moja przyjaciółka napisała mi, że u niej w agencji - ona pracuje w agencji rozwoju miasta Krakowa - ludzie zaczęli kupować apartamenty w tym samym budynku z tego względu. Był to zdecydowanie świetny chwyt marketingowy - mówiła.
Choć najbardziej pochłania ją teraz opieka nad synem, młoda aktorka nie rezygnuje z kariery. Być może zobaczymy ją za jakiś czas na ekranach polskich kin. - Mam parę projektów na mapie. Myślę, że w lutym i marcu będę pracowała nad produkcją międzynarodową. Ostatnio czytałam parę scenariuszy z Polski i być może... bardzo chętnie zagrałabym. Ja też już się stęskniłam za graniem po polsku.
Czekamy z niecieprliwością.