– Ciężko pracuję, sporo zarobiłem i jestem już trochę zmęczony. Chciałbym wrócić do Polski i żeby cztery brzdące biegały obok mnie! – deklarował publicznie Gortat w 2017 r. Gdy wiosną tego roku potwierdził oficjalnie swój związek z Bachledą-Curuś, wydawało się, że tak właśnie ułoży się scenariusz tego showbiznesowego związku. Aż do niedzieli – bo właśnie wtedy okazało się, że para już się rozstała. „Oboje podjęli decyzję, że skupią się na swoich karierach” – taki powód przekazywały kolejne portale internetowe. A jak było naprawdę?
– Alicji nie odpowiadała wizja kury domowej. Woli funkcjonować między Polską a Los Angeles, gdzie ma willę i sporo swobody. Chce trochę pracować w kraju, nie rezygnując z kariery za granicą. Nie w głowie jej teraz dzieci czy zajmowanie się domem i czekanie z obiadem na męża, którego często nie będzie w domu. Zresztą Marcin ma wiele kawalerskich nawyków, więc życie z nim nie byłoby łatwe – mówi osoba z otoczenia gwiazd.
Nie bez znaczenia jest też również układ aktorki zawarty z Colinem Farrellem (42 l.), ojcem ich dziecka Henry’ego (9 l.). Zgodnie z umową, którą spisali po rozstaniu, Alicja dostaje 25 tys. dolarów miesięcznie – na alimenty oraz utrzymanie domu. Jednak gdyby związała się z innym mężczyzną i zamieszkaliby razem, straciłaby ponad jedną trzecią tej kwoty. Chodzą plotki, że musiałby wyprowadzić się również z willi. A to oznaczałoby, że musiałaby przejść na utrzymanie Gortata, czego ambitna i wolna Bachleda-Curuś chciała od początku uniknąć.