Barbara Krafftówna straciła męża. Zmarł na zawał
To była miłość jak z bajki. Barbara Krafftówna i Michał Gazda poznali się w Teatrze Nowej Warszawy, podczas pracy nad sztuką. Szybko między nimi zaiskrzyło, ale swój związek, podobnie jak ślub, utrzymywali w tajemnicy. "Nie mówiliśmy w teatrze, a zachowanie tajemnicy nie było proste, bo graliśmy w tym samym spektaklu. Wychodziliśmy z teatru oddzielnie, każde w swoją stronę, ja z kolesiami do tramwaju. Michał dosiadał do mnie dwa przystanki dalej. Cudowna zabawa w konspirację" - wspominała aktorka. Owocem ich miłości był syn Piotr. Rodzinną sielankę przerwała tragedia. 6 listopada 1969 roku Michał Gazda zginął w wypadku samochodowym. Kiedy prowadził auto, dostał ataku serca. "W progu stał oficer. Powiedział, że Michał nie żyje. Prowadził auto i na moście Gdańskim dostał zawału serca. Rzuciłam się na tego milicjanta i zaczęłam go bić w klatkę piersiową. Zareagowałam tylko ruchem, bezdźwięcznie" - pisała Krafftówna w swojej biografii.
Amerykański sen z tragicznym finałem
W 1982 r. aktorka wyjechała do USA, gdzie poznała Arnolda Seidnera, dyrektora międzynarodowego instytutu ds. emigrantów w San Francisco. "Potknęłam się na estradzie o kable i żeby nie upaść, oparłam się o czyjeś kolana. (...) To, co określa się jako miłość od pierwszego wejrzenia, dokonało się, gdy spojrzałam w niebieskie oczy Seidnera" - mówiła. Szybko podjęli decyzję o ślubie, ale ich szczęście trwało tylko pół roku. Ukochany aktorki zmarł na zawał serca. "Obaj moi mężowie zmarli zbyt szybko, niespodziewanie... Staram się doceniać każdą chwilę, bo wiem, jak kruche jest szczęście. Wielu sytuacji w swoim życiu nie przewidziałam... Ale życie jest życiem i człowiek musi wracać do codzienności po wszystkich ciosach" - pisała.
Krafftówna straciła syna i trafiła do domu opieki
Do Polski wróciła pod koniec lat 90. W tym czasie jej syn wraz z rodziną osiadł w Kanadzie. W listopadzie 2009 roku mężczyzna zmarł. "Gdy zostałam podwójną wdową, wydawało mi się, że zły los wystarczająco mnie już zranił i wreszcie da mi spokój. Niestety… Okazało się, że najgorsza tragedia była jeszcze przede mną" - wspominała. "Bardzo pomagają pigułki. Najpierw przychodzi otępienie, a potem trzeba spróbować jakoś z niego wyjść. W końcu pozostaje blizna, dotkliwa, wyraźna, własna" - dodała.
Kiedy w 2020 roku świat zatrzymał się z powodu pandemii koronawirusa, aktorka unikała spotkań towarzyskich. Cały czas marzyła jednak o powrocie na scenę. 23 stycznia 2022 roku odeszła. Jak się później okazało - w październiku przeszła operację nogi, a ponieważ wymagała opieki, zamieszkała w Skolimowie. "Niestety, przyszły gorsze dni i Basia przestała przyjmować pokarmy. Z dnia na dzień opadała z sił. Po operacji miała mieć rehabilitację, ale niestety nie doczekała. Zasnęła i już się nie obudziła" - zdradziła nam jej przyjaciółka.