Minione miesiące były dla Barbary Kurdej-Szatan prawdziwym wyznaniem. Publikując na Instagramie wpis dotyczący sytuacji na granicy Polski z Białorusią, nie mogła spodziewać się, jakie będą tego konsekwencje. Gwiazda wywołała wówczas prawdziwy skandal, którego pokłosiem była m.in. utrata pracy w "M jak miłość" oraz kontraktu z siecią komórkową Play. Kariera Barbary Kurdej-Szatan wisiała na włosku...
Na szczęście aktorce udało się zdobyć angaż w show "Projekt Cupid" emitowanym na antenie TTV. Program prowadzi razem z Przemysławem Kossakowskim. Nie ukrywa jednak, że choć aktualnie nie ogląda "M jak miłość", gdyż brakuje jej na to czasu, to tęskni za resztą ekipy z serialu.
Podczas rozmowy z Oskarem Netkowskim w cyklu "#BezCukru" Barbara Kurdej-Szatan odniosła się do głośnej afery ze swoim udziałem. Aktorka wytłumaczyła, że jej reakcja dotyczyła konkretnego nagrania i osób - jak deklarowała, jej słowa nie były wymierzone we wszystkich mundurowych, choć tak przedstawiły to media, w tym TVP.
Wszyscy podgrzewali temat, pytając ludzi, co o tym sądzą, nie pokazując filmiku, na który zareagowałam. Doświadczyła mnie ta sprawa w taki sposób, że zobaczyłam, jakim jednym wielkim bagnem jest polityka. Byłam pionkiem w rozgrywkach i szkoda, że tyle ludzi dało się nabrać. No, ale przy kampanii wyborczej płaci się ludziom za tworzenie kampanii hejterskich - później człowiek, który nie ma pojęcia na dany temat, czyta setki komentarzy w jednym tonie i myśli, że ci ludzie mają rację. W taki sposób zdobywa się wyborców i manipuluje - mówiła aktorka.
Jak ujawniła Barbara Kurdej-Szatan, po wybuchu wojny w Ukrainie otrzymywała wiele wiadomości od osób, które zarzucały jej, że obraziła mundurowych broniących naszego kraju. To zmusiło ją do ponownego wyjaśniania, że emocjonalna reakcja dotyczyła określonych zachowań. Aktorka, która ceniona jest za swoją empatię, pomaga potrzebującym, gdy tylko ma taką możliwość. Barbara Kurdej-Szatan przyznaje, że gdy broniła mniejszości w Polsce, nie zastanawiała się nad opłacalnością swoich działań.
Zrobiłam, co czułam. Zobaczyłam okropny filmik i miałam w sobie takie emocje, że nie zastanawiałam się nad niczym. Jak patrzę na mojego małego Henia, który miał wtedy roczek z hakiem... I jak przeczytałam, że jakieś dziecko zmarło, które tułało się z rodzicami... To jest okropne. Jak sobie wyobrażam, że mój Henio by marzł, cierpiał i umierał, to nie mogę tego znieść. To coś potwornego - mówiła poruszona gwiazda.
Aktorka przyznała, że i ona, i Rafał Szatan byli zdumieni reakcją mediów. Żadne z nich nie wiedziało, co powinni wówczas zrobić. Barbara Kurdej-Szatan przyznała, że wsparcie męża było dla niej bardzo ważne. Z perspektywy czasu oceniła swój wpis następująco: "Wiem, że zareagowałam zbyt intensywnie i pochopnie". Widzi jednak dobre strony całej sytuacji - jej komentarz sprawił, że media i internauci jeszcze bardziej zainteresowali się sytuacją na granicy polsko-białoruskiej.
Po głośnym skandalu Barbara Kurdej-Szatan nie zastanawiała się nad tym, czy zniszczy on wszystko, na co pracowała latami. O tym, że straciła pracę w "M jak miłość", dowiedziała się z Twittera. Później bała się nawet występować w teatrze...
Teatr jest moją ostoją od zawsze - to moja terapia. Po całej sytuacji, kiedy dowiedziałam się jeszcze, że jestem w telewizji białoruskiej, grałam tego dnia spektakl Chicago. Bałam się wyjść na scenę, ale przewalczyłam to, wyszłam na scenę, zagrałam na tysiąc procent i to była niesamowita terapia. Czułam, że mam tę siłę i chcę ją mieć i że pokonam wszystko - opowiadała.
Aktorka przyznała, że to właśnie afera z jej udziałem skłoniła ją do założenia fundacji "Z porywu serca", której celem jest zapewnienie wsparcia potrzebującym.