Barbara Kurdej-Szatan ma poważne problemy. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła przeciwko niej dochodzenie w sprawie znieważenia funkcjonariuszy Straży Granicznej wykonujących czynności służbowe na granicy polsko-białoruskiej. Od jej wulgarnego wpisu odciął się już operator komórkowy Play, który od lat współpracuje z aktorką.
W dodatku okazuje się, że Barbara Kurdej-Szatan może stracić pracę w "M jak miłość". Zobacz: Basia Kurdej-Szatan wyleci z "M jak miłość"?! "Od dawna pojawiają się takie sugestie". W rozmowie z Super Expressem medioznawca dr Wojciech Szalkiewicz nie pozostawia wątpliwości, że przez jeden wpis aktorka straci setki tysięcy złotych.
Ekspert jest zdania, że Barbara Kurdej-Szatan szybko nie podpisze nowych kontraktów reklamowych. Aktorka tuż po wybuchu afery pojawiła się na nagraniach do programu "Twoja twarz brzmi znajomo", w którym występuje. Gosia Andrzejewicz i Agnieszka Hekiert miały okazję spotkać się z Basią. W rozmowie z Jastrzab Post ujawniły, że gwiazda "M jak miłość" bardzo źle znosi zamieszanie wokół swojej osoby i kompletnie nie radzi sobie z krytyką, która na nią spadła.
NIE PRZEGAP: Wyrzucona z "The Voice" Małgorzata przerywa milczenie! Ujawnia PRAWDĘ o Sylwii Grzeszczak!
W przerwach podczas nagrań "TTBZ" Barbara Kurdej-Szatan płakała na korytarzach.
- Na pewno dało się odczuć, na pewno te łzy, które wylewała, każdy gdzieś tam pytał, co się stało. To są ważne rzeczy, żeby się dowiedzieć. Jeszcze nie porozmawiałyśmy, bo jest tutaj trochę chaosu, zawsze jak są takie nagrania, to po prostu się dużo dzieje, więc widziałam łzy. Mniej więcej usłyszałam od kogoś, o co chodzi, ale nie umiem się na razie do tego odnieść - zdradziła Agnieszka Hekiert.
NIE PRZEGAP: CO JEŚĆ NA KOLACJĘ? 10 POMYSŁÓW NA ŁATWE I ZDROWE KOLACJE NA CIEPŁO
Nieco więcej o fatalnym stanie Basi opowiedziała Gosia Andrzejewicz. Piosenkarka jest zmartwiona bardzo złym stanem psychicznym koleżanki.
- Ja widziałam właśnie dzisiaj na korytarzu zapłakaną Basię i zapytałam się dlaczego, no i ona mówi… nie chcę jakby teraz opowiadać o tym, generalnie bierze się to z sytuacji, która się wokół niej rozpętała. Jej słowa zostały źle odebrane. No i ona też czuje taki smutek, że to zostało tak rozdmuchane, więc my ją po prostu wspierałyśmy. Ona powiedziała nam, że działała przecież w dobrej intencji. Nie chciała nic złego zrobić. Mam nadzieję, że to się wszystko dobrze skończy dla niej - mówi zmartwiona Andrzejewicz.
Współczujecie jej?