Nigdy nie byłam prymuską. Pierwszy czerwony pasek na świadectwie zdobyłam w 8 klasie. Chodziłam do klasy muzycznej, co oznacza, że po lekcjach miałam zajęcia w szkole muzycznej. Jeszcze byłam w dziecięcym chórze "Legenda"... Nie miałam dobrych stopni, bo miałam mało czasu na naukę. Dużo robiłam, ale mało siedziałam w książkach. Czy mam żal do rodziców, że tak mnie eskploatowali? Absolutnie nie! Lubiłam, jak dużo się działo. Nic, żadne dzieciństwo mi nie uciekło. W szkole muzycznej czy w chórze miałam mnóstwo przyjaciół.
Pod koniec szkoły podstawowej zdecydowałam, że przestaję grać na wiolonczeli, bo muszę się uczyć, bo chcę się dostać do dobrego liceum... Dziś żałuję, że tak się stało. Dałabym radę. Dziś miałabym dodatkową umiejętność. Lubiłam tę moją wiolonczelę.
Jakim dzieckiem byłam? Grzecznym, do tego stopnia, że gdy do mojej starszej o 5 lat siostry przychodził chłopak, to ja grzecznie wychodziłam z pokoju.
No i uwielbiałam biały ser, do dziś lubię sery. Jak nie było białego sera w lodówce, marudziłam, że nic nie ma do jedzenia.
Zawsze wiedziałam, że będę artystką. Na czwartym roku studiów w Krakowie dostałam angaż w teatrze, ale w Poznaniu. To świetny teatr, jednak ja swoje zawodowe wiązałam z Krakowem lub Warszawą. Kraków jest hermetyczny, trudno tam o pracę w teatrze. Z mężem Rafałem zdecydowaliśmy się na Warszawę. Byłam w ciąży, mąż znalazł dorywczą pracę. Nie baliśmy się? To taki zawód, wielu ludzi przyjeżdża tu po szkole w ciemno i szuka.
Zobacz też: M jak miłość. Barbara Kurdej-Szatan w M jak miłość ma zakaz całowania mężów Małgosi
Dlaczego stałam się popularna? Może dlatego, że w reklamie Playa mam ekspresyjną, "wesołą" rolę i ludzie bardziej mnie zauważają. Ale wcale nie znaczy, że w życiu od rana do wieczora jestem taka "uhahana". Nie raz mojemu Rafałowi się dostaje. W tej chwili potrafię żyć z reklamy, roczny kontrakt jest moim głównym źródłem utrzymania. Jednak za 5 - 10 lat... Widzę siebie przede wszystkim w teatrze.
Czytaj również: Barbara Kurdej-Szatan jak pensjonarka. Pasuje jej?