Barbara Kurdej-Szatan jeszcze długo będzie odczuwać skutki swoich słów, które na początku listopada opublikowała w sieci. Wpis, w którym w wulgarnych słowach odniosła się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i straży granicznej, nazywając ich mordercami, przysporzył jej mnóstwo problemów. Ucierpiał jej wizerunek, a to pociągnęło za sobą finansowe konsekwencje, które są bardzo bolesne dla byłej gwiazdy "M jak miłość".
ZOBACZ: Barbara Kurdej-Szatan znowu o uchodźcach?!. Powołuje się na lesbijkę. Wraca na Instagram
Aktorka musiała się zmierzyć z ogromną krytyką pod swoim adresem. Nieprzychylne komentarze Internautów to była naprawdę drobnostka w obliczu tego co spotkało ją później. Straciła pracę w serialu "M jak miłość", nie wiadomo co będzie dalej z promocją i sprzedażą jej książki, która miała trafić do czytelników jeszcze przed świętami i wreszcie jej zarobki za promowanie produktów social mediach drastycznie spadną. Trzeba zaznaczyć, że chodzi o naprawdę duże pieniądze, które zasilały jej domowy budżet. Niestety po ostatniej aferze jej wizerunek jest mocno nadszarpnięty.
- Za jeden post w internecie zarabiała do tej pory od 15 do 20 tysięcy złotych. Teraz będzie miała mniej ofert i stawki spadną - mów w rozmowie z tygodnikiem "Na żywo" medioznawca dr Wojciech Szalkiewicz.
Kurdej-Szatan z pewnością bardzo to przeżywa. W końcu w łatwy sposób mogła zarabiać spore kwoty pieniędzy. Co najgorsze, specjalista przewiduje, że jej sytuacja szybko się nie zmieni.
- To jest obniżenie wartości marketingowej. Nowych kontraktów raczej szybko nie podpisze. Nieprzemyślanym wpisem zaszkodziła samej sobie - podkreśla ekspert.
Aktorka przechodzi trudne chwile. Nagle została pozbawiona kilku źródeł zarobku, a przecież właśnie jest w trakcie remontu apartamentu w Warszawie, nie mówiąc już o bieżących potrzebach czteroosobowej rodziny.