Zaraz po internetowej burzy stanowisko zajęła firma popularnej sieci telefonicznej, której twarzą jest gwiazda. „Widzimy, jak duże poruszenie wywołały niektóre treści zamieszczane przez Panią Barbarę Kurdej-Szatan... Wiadomości publikowane na jej prywatnych profilach w mediach społecznościowych wyrażają jej opinię i nie są w żadnym wypadku stanowiskiem firmy”– taki komunikat pojawił się na profilu sieci na Twitterze.
Było to wyraźne odcięcie się od skandalicznego wpisu, za który aktorka publicznie przeprosiła: „Jestem matką dwójki małych dzieci. Nie jestem w stanie patrzeć na cierpienie, dzieci w szczególności. Nie akceptuję takiego świata i nie zaakceptuję nigdy. Moje emocje, gdy oglądam to nagranie, nie zmienią się… ale przepraszam za niestosowny język i przekleństwa”.
Nawet jeśli przeprosiny uspokoją jej pracodawców, nie będzie to oznaczało końca kłopotów. Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu zdecydował się złożyć w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. W podobnych sprawach śledczy stawiali już zarzuty.
Eksperci twierdzą, że Kurdej-Szatan mocno straci na swojej niepohamowanej szczerości. – To jest obniżenie jej wartości marketingowej i na pewno odczuje to w jakimś stopniu w kieszeni. Nowych kontraktów raczej szybko już nie podpisze. Nie chodzi tu jednak o pieniądze, ale o sam sposób komunikacji, bo to jest mowa nienawiści w najczystszej postaci, z którą tak naprawdę walczymy. Szkoda, że tak sympatyczna osoba używa takiego języka. Nieprzemyślanym wpisem zaszkodziła samej sobie – podsumował w rozmowie z „Super Expressem” medioznawca dr Wojciech Szalkiewicz (56 l.).
Oni też stracili na swoich niekontrolowanych wybrykach:
Beata Kozidrak po pijackim rajdzie we wrześniu 2021 r. straciła wart 300 tys. zł kontrakt z międzynarodowym koncernem napojów.
Anna Mucha po wulgarnej wypowiedzi na temat kierowców pożegnała się ze współpracą z niemiecką marką samochodów, której przez lata była twarzą. Musiała oddać auto warte 500 tys. zł
Andrzej "Piasek" Piaseczny za urodzinowe wulgaryzmy pod adresem partii rządzącej pożegnał się z pracą w „The Voice of Poland”, co mogło uszczuplić jego budżet nawet o 200 tys. zł.