Super Express: To twoja pierwsza wizyta w Polsce. I jak ci się u nas podoba?
Barbara Pravi: - Jest cudownie, ale jestem mega smutna, bo przyleciałam na bardzo krótko i nie widziałam zbyt wiele. Ale zobaczyłam piękny Teatr Narodowy, w którym wystąpiłam, i jego okolicę. Jestem zauroczona. A ludzie tutaj są przemili.
Masz polskie korzenie, twoja babcia była Polką. Znasz dzięki niej historie związane z Polską?
- Niestety, nigdy jej nie poznałam. Babcia zmarła, gdy moja mama miała 20 lat. Babcia przyjechała do Paryża wraz ze swoją rodziną w 1940 roku. Wiem, że była wspaniałą kobietą i kochała książki Może to po niej odziedziczyłam moją miłość do czytania. Cieszę się, że w lutym przylecę do Polski ponownie, by zagrać cały swój koncert. Wtedy chciałabym mieć więcej czasu na zwiedzanie.
Porozmawiajmy o Eurowizji. Jak twoje życie zmieniło się po konkursie?
- Najważniejsze jest to, że zaczęłam grać mnóstwo koncertów, a ludzie przychodzą, by je zobaczyć. A to, co dzieje się teraz we Francji, to istne szaleństwo!
Czyli jesteś teraz wielką gwiazdą we Francji.
- Może nie wielką, ale na pewno większą (śmiech). To idealny rozmiar dla mnie. Ja po prostu kocham śpiewać w teatrach, w miejscach z duszą. I teraz moje koncerty odbywają się właśnie w takich pięknych miejscach. Na widowni zasiada wiele osób, ale nie jest to zbyt wiele. Mogę zobaczyć ich twarze i o to mi chodzi.
Czy po tak wielkim sukcesie na Eurowizji, łatwo jest być nadal szczerym i niezależnym artystą? Nie pojawiło się wokół ciebie mnóstwo doradców, którzy mówią ci teraz, jaka powinnaś być, jak śpiewać?
- Artysta musi być zawsze szczery. Chyba, że jest idiotą. Owszem, ludzie próbują wpływać na to, jaki będzie dany artysta, kiedy on zaczyna swoją drogę. Ale gdy mówisz: "Spadajcie, zostawcie mnie. Ja będę to robić po swojemu", to wtedy jesteś wolny. Możesz zdecydować o swojej wolności. To trudne. Wtedy wszystkie decyzje ciążą na tobie. Często słyszysz "nie". Tak naprawdę stajesz się wtedy bardzo samotny. Widzisz? My jesteśmy tu we dwie z moją menadżerką. Pracujemy we dwie, wszystko robimy same, rozmawiamy z wieloma osobami, ale decyzje należą do nas. Za swoją muzykę również odpowiadam sama. Na przykład przed Eurowizją decydenci mówili mi: "Powinnaś być ubrana na biało i mieć za sobą tancerzy". Powiedziałam: "Wiecie co? Ubiorę się na czarno. I zrobię to dokładnie tak, jak ja chcę. A jeśli nie chcecie, żebym zrobiła to po swojemu, to ja znikam". Nie dbam o to, co mówią, bo ja wiem lepiej niż oni. Więc mówię im: "Spier****jcie, to moja muzyka, moja twarz i cała ja". I jeśli podejmę złą decyzję, to OK. Bo to jest moja decyzja.
Ale dzięki twoim decyzjom twój występ bardzo wyróżniał się na tle innych. Był teatralny i emocjonalny.
- Dziękuję. To było trudne, by stworzyć tam kameralną atmosferę, bo scena była ogromna, światła były bardzo, bardzo daleko ode mnie. Nawet nie widziałam widowni, słyszałam ją dopiero na koniec piosenki, bo śpiewali razem ze mną. To było szalone!
A co myślisz o zespole Måneskin, który wygrał i robi teraz zawrotną karierę?
- Chciałabym nagrać z nimi duet. Są świetnymi artystami i to normalne, że podbijają teraz świat. Zresztą w tym roku na Eurowizji pojawiło się wielu bardzo szczerych artystów. Możesz nie lubić rock n rolla, ale jeśli go lubisz, to pokochasz Måneskin. Są młodzi, piękni, bardzo wolni i po prostu cool.
Chciałem cię zapytać o porównania do Édith Piaf. Nie przeszkadzają ci one?
- Myślę, że ludzie potrzebują mieć jakiś odnośnik, by określić artystę, którego dopiero poznają. Czują się wtedy bardziej komfortowo. Ja mogę się cieszyć, że mnie porównują akurat do takiej artystki. Kocham sposób, w jaki była kobietą. Zaczynała, nie mając niczego, a stała się największą francuską piosenkarką. I była samodzielna i sama na scenie.
Co jeszcze was łączy?
- Na pewno fryzura. I wzrost. Chociaż ona była podobno jeszcze niższa ode mnie, a ja przecież jestem malutka.
Mam jeszcze coś, co was łączy!
- Co takiego?
Nie znam języka francuskiego, choć uczyłem się go w szkole i mam rodzinę we Francji, którą odwiedzałem kilkanaście razy...
- Oh, więc jestem pewna, że potrafisz powiedzieć coś po francusku.
Deux baguettes, s'il vous plaît (tłum.: Dwie bagietki, poproszę).
- Świetnie! (śmiech).
Ale gdy słucham Édith Piaf, to niemal ją rozumiem, bo czuję jej emocje i mam dreszcze. Mam podobnie, kiedy słucham ciebie!
- Dziękuję! To jest najlepszy komplement, jaki usłyszałam w życiu! Zachowam go i będę nosiła w sercu.
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz