Służby emigracyjne zatrzymały piosenkarza na lotnisku, a następnie odesłały najbliższym samolotem do Polski. Powód? Bartek miał wizę turystyczną, a na występy potrzebna jest ta z pozwoleniem na pracę.
- Uważam, że kolejny raz zawiedli organizatorzy. Artysta leci 20 godz. w jedną stronę, na lotnisku dowiaduje się, że nie może grać koncertu, bo organizatorzy nie zapewnili mu odpowiedniej wizyt, więc zostaje deportowany. Taka wiza to wydatek 1,5 tys. dolarów. Organizatorzy chcą oszczędzić, myślą, że może się uda załatwić wszystko na turystycznej - żalił się nam Karol Kus, menedżer gwiazdy.