Aktor znany z serialu „Świat według Kiepskich” po zakończeniu zdjęć nie ma zbyt wielu zajęć. Rozpoczął więc współpracę z „Pogotowiem dla zwierząt". Jeździł po hodowlach, gospodarstwach i zabierał zwierzęta gospodarzom, którzy podobno się nimi nie opiekowali.
Do jednej z takich interwencji z udziałem Bartosza Żukowskiego miało dojść na początku 2022 r. Krzysztof F. (nazwisko do wiadomości redakcji) miał przyjechać na swoją działkę i zobaczyć wyłamaną bramę wjazdową. Nie było także owiec, które hodował. Mężczyzna zgłosił sprawę na policję i wtedy dowiedział się, że zwierzęta zostały mu odebrane, bo nie dbał o nie należycie, że nie zapewnił im dostępu do wody i schronienia. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jedną z osób, która dokonała interwencji, był znany aktor. Sprawa trafiła na wokandę. Zaangażowała się w nią fundacja „Polskie veto", która nagłośniła sytuację na swoich profilach w mediach społecznościowych.
Bartosz Żukowski Pod nieobecność pana Krzysztofa F. zabrał z jego posesji w Wodzisławiu Śląskim dwie owce"
- Pan Bartosz pod nieobecność pana Krzysztofa F. zabrał z jego posesji w Wodzisławiu Śląskim dwie owce, powołując się na „Pogotowie dla zwierząt”. Rzekomo dla dobra zwierząt, podczas gdy owce były zdrowe i zadbane. O tym, że to pan Bartosz zabrał owce, zeznał sam założyciel "Pogotowia dla zwierząt". Ta organizacja już wtedy była w trakcie delegalizacji ze względu na liczne nieprawidłowości, oskarżenia o kradzież itd. Jest taki przepis, że gdy organizacje prozwierzęce zabierają zwierzęta, to mogą potem występować do miast o pieniądze na utrzymanie zwierząt. I ten przepis rodzi wiele patologii. Jest wiele organizacji, które dla zysku te zwierzęta zabierają. Ostatecznie sąd zdelegalizował to pogotowie - mówi nam Adam Kania, prezes zarządu fundacji „Polskie veto".
Sędzia chciał przesłuchać aktora, ale nie stawiał się na rozprawach.
- Sąd zlecał policji, by ustaliła miejsce pobytu pana Bartosza, ale policji się to nie udało. Sąd prawdopodobnie zrezygnuje z dalszych poszukiwań aktora, choć owce do tej pory nie wróciły do właściciela i dziś nikt nie wie, gdzie są. Może zostały już zjedzone. Gdy już zapadnie wyrok w sprawie pana Krzysztofa, my jako fundacja zgłosimy sprawę pana Bartosza do prokuratury. Mamy podejrzenie działania w zorganizowanej grupy przestępczej pod pretekstem walki o dobrostan zwierząt. Nie może być tak, że ktoś zabiera zwierzęta, nie stawia się na przesłuchania i nie ponosi żadnej odpowiedzialności – dodał prezes zarządu fundacji „Polskie veto".
Nam także nie udało skontaktować się z gwiazdorem.