Bartłomiej M. znany z seriali "Ojciec Mateusz" i "Barwy szczęścia" w przeszłości próbował też swoich sił w polityce. Można go było zobaczyć w spotach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. W maju tego roku stał się "bohaterem" reportażu Agnieszki Żądło opublikowanego w "Newsweeku". Dziennikarka opublikowała wstrząsającą historię dziewczyn w wieku 14-17 lat, które miały zostać zgwałcone przez aktora. Bartłomiej M. miał wabić je na portalu dla modelek.
Gwiazdor seriali "Ojciec Mateusz" i "Barwy szczęścia" usłyszał też wyrok za gwałt na kilkunastoletniej dziewczynce, który jest nieprawomocny. Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Warszawie toczy przeciwko niemu śledztwo w kolejnej sprawie, w której ma status podejrzanego o pedofilię. Kiedy "Newsweek" opublikował swój wstrząsający tekst, do autorki reportażu zaczęły zgłaszać się kolejne ofiary, a relacja jednej z nich jest wstrząsająca.
Gwiazdor seriali "Barwy szczęścia" i "Ojciec Mateusz" miał molestować 12-latkę. Ofiara ze szczegółami opowiedziała, co jej zrobił
Do Agnieszki Żądło zgłosiła się Sabina, która twierdzi, że w wieku 12 lat była molestowana przez aktora.
- Nie zgwałcił mnie, ale przez lata zdołał "przebadać" niemal każdy centymetr i każde wgłębienie mojego ciała. Kiedy to się zaczęło, miałam 12 lat. Bartek był wtedy około trzydziestki, choć wydawało mi się, że jest dużo starszy. Był stałym bywalcem na naszych obozach harcerskich. Pojawiał się jako stary druh, przyjaciel harcerzy – powiedziała kobieta.
Dziś Sabina ma 37 lat, a gwiazdor serialu "Barwy Szczęścia" zaczął molestować ją w 1997 roku. 12-latka początkowo nie widziała zagrożenia.
– Raczej widziałam to jako przyjaźń. Gdy zyskał moje zaufanie, wspierał mnie przy nocnych wartach. Nie zapomnę, jak rozkładał kocyk pod drzewem. Przytulał mnie, żebym nie zmarzła. Dotykał, zachęcał do siadania na kolanach. Wydawało mi się, że jestem przez niego wyróżniona. Może i nawet podkochiwałam się w nim? – wyjawiła.
Gdy Sabina skończyła 6 klasę szkoły podstawowej Bartłomiej M. ściągnął ją i jej koleżankę z Opola do Warszawy. Relacja z tego, co działo się w mieszkaniu brata aktora przeraża. To właśnie wtedy aktor miał po raz pierwszy włożyć jej rękę do majtek.
– Dotykał mnie, kładł moje ręce na swoim przyrodzeniu, masturbował się przy mnie. Nie wiedziałam, jak zareagować. Udawałam, że śpię. Myślę, że wiedział, że ja tylko mam zamknięte oczy i wiem, co się dzieje. To słychać po reakcjach. Serce mi waliło ze strachu, miałam przyspieszony oddech. Odebrał mi moją niewinność i wkrótce potem zabrał na pielgrzymkę – wyjawia Sabina.
Bartłomiej M. przyjeżdżał do Opola po dziewczynkę i po mszy w jej kościele zabierał ją w różne miejsca, w których ją molestował.
– Zabierał mnie na Wyspę Bolko. To jest taka największa, najpiękniejsza wyspa w Opolu, nad rzeką Odrą. Miał tam swoje ulubione drzewo, przy którym uwielbiał mnie "obmacać". On mi ręce wkładał w majtki przed pocztą, obok dworca. A najbardziej ze wszystkiego kochał wylizywać uszy i szyję. To robił niemalże na okrągło – powiedziała łamiącym się głosem Sabina.
Dziś przyznaje, że nie wie, czemu wtedy kontynuowała spotkania z Bartłomiejem M..
– Byłam tak naiwna, głupia, zaślepiona. Nie wiem, jak ja mogłam na to pozwolić. On zawsze powodował we mnie poczucie winy. Że odmową odbieram nam zabawę i fajnie spędzany czas. Że nasza przyjaźń przez to ucierpi, że przecież to nic takiego, przecież mogę być blisko z przyjacielem.
To nadal trwało jeszcze w szkole średniej.
- Wkładał mi ręce do majtek, pod bluzkę, język do buzi, do ucha, kazał mi dotykać jego penisa i masturbować go. Dzwonił mój chłopak. Pytał, gdzie jestem, a M. mi mówił, co mam mu mówić, żeby się nie czepiał. Miałam wtedy 16 albo 17 lat. Nigdy przed nim nie dotykałam czyjegoś penisa.
Kiedy Sabina kończyła szkołę średnią, Bartłomiej M. zaproponował jej i jej koleżance pracę na wakacje. Nastolatki miały zostać kelnerkami w Grecji, dopiero na miejscu okazało się, że tak naprawdę miały świadczyć usługi seksualne. Bartłomiej M. zapewniał nastolatki "będzie okej", a jego kolega pomoże im zainstalować się w innym miejscu. Bardzo krótko pracowały na barze, zorientowały się, co się dzieje, bo wielu klientów nazywało je "dziwkami". Jeden z nich zaproponował dziewczynom pomoc i pozwolił im na kilka dni zatrzymać się u niego. I wszystko zakończyłoby się dobrze, gdyby nie to, że ostatniej nocy zgwałcił Sabinę.
Dziennikarka "Newsweeka" dotarła też do innych osób, które były z Sabiną na obozie harcerskim. Wszystkie z nich przyznały, że będąc dziećmi nie widziały w zachowaniu Bartłomieja M. nic zdrożnego. Po czasie, przypominając sobie, co widziały, nie mają żadnych złudzeń co do intencji aktora.