Życie nie szczędziło aktorowi nieszczęść. Rozwód rodziców, wyrok śmierci wykonany na ojcu, narodziny córki dotkniętej porażeniem mózgowym, aż w końcu śmierć żony. Taki nieszczęśliwy splot wydarzeń niejednego wpędziłby w depresję, ale Wawrzecki stara się nie nie myśleć o przeszłości.
- Robię tak głównie ze względu na córkę Anię. Ona czasem wspomina mamę, ale rozumie, że już jej między nami nie ma - mówi aktor.
Święta aktor z córką spędzą razem z Wiktorem Zborowskim (57 l.) i jego żoną Marią Winiarską (57 l.), czyli siostrą Basi. Przy wigilijnym stole przypomną anegdoty i powspominają stare dobre czasy.
- Ona jak zwykle będzie na nas patrzeć z góry - mówi Wawrzecki. - Myślę, że jest z nas zadowolona. Że wszystko idzie bardzo dobrze: edukacja Ani, dom, który staram się jej stworzyć. Chciałem bardzo, żeby moja córka miała dom, którego ja nie miałem. Okazuje się, że nie może go już mieć. Jednak staram się jak mogę. Prawdą jest powiedzenie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni - wyznaje aktor.
Jak podkreśla Paweł Wawrzecki, na co dzień nie rozpamiętuje tego, co się stało. To jego sposób na życie i radzenie sobie z problemami.
- Staram się patrzeć w przyszłość, nie oglądać się za siebie, nie rozrywam szat, bo to nie ma według mnie sensu - mówi szczerze. - Mam przez życie nieźle wygarbowaną skórę, ale staram się sobie tłumaczyć, że tak musiało być.