- Dawno cię nie widzieliśmy w roli gospodyni show. Z jakimi emocjami wracasz do niej jako prowadząca nowego programu „Cudowne lata”?
- Czuję się w tej roli bardzo dobrze! Bardzo lubiłam prowadzić programy i, mimo przerwy, okazuje się, że nadal świetnie się w tym odnajduję i podoba mi się to. Cieszą mnie spotkania, które mają miejsce tu na planie. Wytwarza się tutaj wspaniała energia, zarówno pomiędzy uczestnikami, ale też publicznością, którą nam towarzyszy.
- Trochę jak w teatrze!
- Dokładnie (śmiech)! Tworzymy tu rodzaj show, jest i taniec, i śpiew, czyli wszystko, co kocham. W końcu gram tez w musicalach, które takich właśnie umiejętności wymagają. Dlatego bardzo się cieszę, że praca na planie „Cudownych lat” daje mi możliwość wykorzystania różnych moich umiejętności.
- Takiego formatu w polskiej telewizji jeszcze dotąd nie było. Jaki zamysł towarzyszy wam, jako twórcom?
- Idea zasadza się przede wszystkim na tym, by łączyć pokolenia i wiele się przy okazji od siebie wzajemnie uczyć. Ten program daje taką możliwość. Przy okazji można się też wzajemnie nie raz zaskoczyć! Sami się nie spodziewaliśmy, jak często zresztą, bo dzięki młodszym uczestnikom starsza grupa nie raz może dowiaduje się o rzeczach, o których nie miała wcześniej pojęcia, ale bywa i odwrotnie – bo z kolei młodzi mają niewielkie pojęcie o tym, jak się kiedyś żyło, czego się używało, czego się słuchało, gdzie się chodziło... Jest tu więc sporo pięknych historii i wspomnień. Oprócz zabawy jest tu też miejsce na sporo wzruszeń. To fantastyczne, że wszyscy tak chętnie dzielą się tutaj swoimi przeżyciami.
- Sporo się ostatnio mówi o różnicach między starszym i młodszym pokoleniem. Niektórzy sądzą, że są one nie do pogodzenia. Jak wygląda to starcie pokoleń w programie?
- Myślę, że wbrew pozorom, aż tak bardzo się od siebie nie różnimy. Weźmy choćby musical „Chicago”, w którym gram – relacje międzyludzkie dzisiaj wyglądają tak naprawdę tak samo. Zmieniły się tylko okoliczności. Kiedyś była tylko prasa, dziś mamy jeszcze internet, o wiele większy natłok informacji, tempo życia jest większe, ale to, jacy jesteśmy, czego potrzebujemy i co lubimy, nie zmienia się. I właśnie to jest w „Cudownych latach piękne”, bo tutaj często okazuje się, że poza PESELEM nic na właściwie nie dzieli, może poza kwestią biegłości w sprawach technologicznych czy nieco innym słownictwie.
- Starasz się być na bieżąco z tym, czym żyją młodzi ludzie, szczególnie ci, którzy urodzili się już w erze cyfrowej?
- Staram, ale prawda jest taka, że bez względu na to, jak bardzo bym nie próbowała, to i tak już nie nadążę (śmiech)! Owszem, jestem aktywna w mediach społecznościowych, mam konto na Instragramie i Facebooku. Kiedyś miałam wszystko, co wchodziło, poczynając od Gadu-Gadu czy Naszej Klasy. Takie technologiczne nowinki mnie bardzo interesowały, ale nie wystarcza mi już czasu, żeby prowadzić bp. Tik-Toka czy kanał na You Tube. Bardzo bym chciała, ale pamiętajmy, że jestem pracującą mamą dwójki dzieci, więc chyba nie jest to już możliwe (śmiech).
- Twoja córka wchodzi już w wiek nastoletni, więc jako rodzic możesz to młodsze pokolenie podpatrywać na co dzień.
- To ciekawe, jak bardzo nas, rodziców, szokuje, kiedy nastolatki wchodzą w wiek buntowniczy, choć przecież kiedyś sami tacy byliśmy. Chyba po prostu z wiekiem o tym zapominamy. Nagle zaczynam widzieć takie zachowania u mojej córki i nie dowierzam (śmiech)! Gdy chciałabym się do niej poprzytulać, to już niestety słyszę: „mamo, weeeź….”. Na szczęście 4-letni Henio jeszcze ma na przytulanki ochotę, więc korzystam! cieszę się, że wciąż mam takiego brzdąca, który biega po domu. Tylko co będzie jak podrośnie? Może trzeba pomyśleć o trzecim (śmiech)?
- Widzisz duże różnice między twoją młodością, a młodością twojej córki?
- Chyba tylko w tych sprawach technologicznych i językowych. Ostatnio na planie „Cudownych lat” poznałam nowe słowo, którego nie znałam, FOMO, które oznacza lęk przed tym, że coś nas omija. To mi dało do myślenia, bo w jakiś sposób określa obecną młodzież. My też to przecież kiedyś odczuwaliśmy, ale nie byliśmy tak przebodźcowani jak teraz. Bo przecież jasne, że kiedy dowiadywałam się, że znajomi gdzieś szli beze mnie, to przeżywałam to, ale dzisiaj wszyscy widzą wszystko w Internecie, więc takie uczucie jest spotęgowane. To mi uświadomiło, z czym dziś boryka się młodzież. Dlatego cieszę się, że nasz program ma też wartościowe przesłanie, bo dzięki niemu możemy siebie wzajemnie lepiej zrozumieć.
- Jak sama zauważyłaś, człowiek sam w sobie się nie zmienia, ale czasy się zmieniają. Czy twoim zdaniem młodzi dziś maja trudniej?
- Pewnie zależy, pod jakim względem. Na pewno mają łatwiej pod względem możliwości. Widzę u nich brak lęku przed światem, większą otwartość. Patrzę choćby na moją chrześnicę, która ma 17 lat, czy moją córkę - one już widzą, jak ten świat wygląda na bieżąco. Kiedyś można było zobaczyć, jak wygląda życie w USA czy Francji dzięki gazetom, na które się czekało czasem i tygodniami, albo w telewizji. Podróż samolotem to było ogromne przeżycie! Teraz świat jest na wyciągnięcie ręki, młodzież się zupełnie nie boi wyprawy nawet na drugi koniec kuli ziemskiej. Tutaj więc widzę zmianę i uważam, że pod kątem rozwoju młodzi mają łatwiej. Ale technologia niesie też wyzwania, bo z kolei dziś o wiele większym problemem jest hejt w sieci. To okropne zjawisko, którego kiedyś nie było może negatywnie się odbijać na psychice młodych. Myślę, że trzeba jakoś mocniej kontrolować to, co dzieje się w sieci, i coś z tym zrobić. Wciąż się tego narzędzia uczymy, mam nadzieję, że znajdą się rozwiązania jak najszybciej.
- Do jakiego okresu wracasz wspomnieniami z największym sentymentem. Masz jakieś swoje „cudowne lata”?
- Wspaniale wspominam studia i moment, w którym wyjechałam z Opola do Gdyni. To był pierwszy rok studiów, czułam się tam wtedy jak na jednym wielkim obozie (śmiech). Poznałam tam ludzi, którzy lubią to samo, mają tę samą pasję. To był piękny czas – nawiązując do tytułu programu, jeśli kocha się życie, to tak naprawdę wszystkie lata mogą być cudowne. To zależy tylko od naszego podejścia.