"Super Express": - Odebrała pani z mężem statuetkę "Srebrne Jabłka" dla najpiękniejszej i trwałej miłości. Są państwo małżeństwem 34 lata. Co trzeba robić, by tę miłość i ten płomień utrzymać?
Beata Kozidrak: - Trzeba widzieć w tej drugiej osobie i zalety, i wady. I je akceptować. Nauczyć się rozmawiać o trudnych sprawach, rozwiązywać problemy i się nie poddawać. W każdym związku jest raz lepiej, raz gorzej, ale jak się czuje miłość, to należy o nią za wszelką cenę walczyć i pielęgnować. Nie należy też bać się kłótni, bo przecież świetnie jest się godzić.
- A ma pani może jakiś sposób, by ta iskierka nie wygasła?
- Mam taką jedną zasadę, że dbam o siebie dla męża. Chcę być atrakcyjna nie tylko na scenie, ze względu na pracę, ale bardzo chcę być atrakcyjna w oczach Andrzeja, chce mu się podobać. Miłość to jest przyjaźń, to jest seks, ważne, żeby między partnerami iskrzyło, wtedy to się udaje.
- Co was połączyło?
- Połączyła nas wspólna pasja do muzyki. Wspólnie wierzymy w nowe perspektywy, wspólnie się cieszymy, przeżywamy. Poza tym mamy bardzo podobne charaktery. Pamiętam, jak w czasach licealnych przyjeżdżał po mnie maluchem, nigdy się z nim nie nudziłam i nie nudzę. Andrzej potrafi nam wspaniale zaplanować czas. Już rano przy śniadaniu opowiada, co będziemy robić. U nas nie ma nudy.
- W przyszłym roku obchodzicie 35. rocznicę ślubu. Czy zamierzacie ją szczególnie uczcić?
- Miłości nie należy pielęgnować w poszczególne dni. Miłość trzeba celebrować codziennie. Mój Andrzej jest taki cudowny, że potrafi obdarowywać mnie prezentami bez okazji, nie tylko w nasze rocznice. Czy w 35-lecie uda nam się zaplanować coś niesamowitego? Chyba będzie ciężko ze względu na brak czasu, bo to jest okres wakacyjny, mamy wtedy dużo koncertów. Ale to nie jest istotne.