W "Domu" występowała pod panieńskim nazwiskiem Krajewska. Wiele lat temu wyemigrowała do Francji i zamieszkała w Paryżu. Niedawno znowu się przeprowadziła, na Lazurowe Wybrzeże do Tulon. O swoim życiu na obczyźnie opowiedziała portalowi ladnebebe.pl.
Beata Roussel jest graficzką freelancerką, autorką książki "Opowiadania bez tytułu" i mamą trzech dziewcząt: 19-letniej Julii, 10-letniej Margot i 4-letniej Aliénor. Najstarsza z córek to owoc poprzedniego związku aktorki "Domu" z Polakiem. - Największy plus tutejszego życia to ta sławna francuska celebracja drobnych życiowych przyjemności, bycie bon vivantem, czyli kimś, kto lubi życie i jego liczne smaczki. Minusem jest brak na co dzień MOJEJ Polski, czyli smaku barszczu mojej mamy, zapachu ulic Warszawy po letnim deszczu, odgłosów polskiego lasu brzozowego. Odbieram mocno świat czterema zmysłami i one mi o Polsce najbardziej przypominają - wyznała Beata.
Co ciekawe, Roussel tęskni za... szarzyzną stołecznych ulic i za topniejącym śniegiem. - Gdybym miała wytypować jakiś następny przystanek życiowy, to byłaby to francuska wyspa Saint-Pierre-et-Miquelon. Latem jest tam aż… 15 stopni i tylko czasami świeci słońce - dodała.
Mąż aktorki, który jest Francuzem nie nauczył się polskiego. - On umie powiedzieć po polsku tylko „Cześć, piękna’’, a nie jest to zdanie nadające się do wykorzystania w dużej międzynarodowej korporacji - wyjawiła.
O pracy na planie serialu "Dom" tylko wspomniała mimochodem. - Zawsze pracowałam w kreacji – grałam w serialu TVP, prowadziłam program w TV, byłam copywriterem. We Francji skończyłam szkołę graficzną i tak oto stałam się dyrektorką artystyczną. Nie jestem osobą, która dobrze się czuje w dużych korporacjach, na open space’ach i przy pogaduchach w firmowej stołówce. Taka samotna opcja pracy to dla mnie wisienka na torcie mojego profesjonalnego życia na emigracji - powiedziała.