Beata Ścibakówna wybrała się po nowe okulary. Wcześniej jednak złamała zakaz! Nie widziała znaku?
Kiedy pod salon optyczny podjechał luksusowy range rover, nikt nie przypuszczał, że z auta wysiądzie za chwilę gwiazda kina i teatru. Czyżby pojawiły się u niej problemy ze wzrokiem? Wszystko na to wskazuje, gdyż żona Jana Englerta (80 l.), wjechała na powierzchnię wyłączoną z ruchu, zgasiła silnik i pobiegła do salonu optycznego. Tam nie mierzyła jednak okularów optycznych, wybierała okulary przeciwsłoneczne. Według relacji świadków - w salonie spędziła kilkadziesiąt minut, przeglądając kolejne modele. Może następnym razem powinna zainwestować w korekcyjne, by widzieć, gdzie można parkować.
Ale i tak aktorka miała farta, że nie namierzyła jej auta ani straż miejska, ani policja. W przeciwnym razie do kosztów okularów musiałaby doliczyć minimum 100-złotowy mandat.
Jan Englert usłyszał tragiczną diagnozę od lekarzy. Otwarcie mówi, że modli się o szybką śmierć
W ostatnich miesiącach Beata Ścibakówna i Jan Englert są bohaterami mediów. Wszystko przez wyznanie aktora. W swojej książce zdradził, że żyje z tętniakiem w aorcie szyjnej. Ze względu na wiek, lekarze wykluczyli operację. – Zauważam, że z wiekiem coraz bardziej jestem fatalistą. Dlatego nie boję się śmierci, bo przed nią nie ma ucieczki. Jeśli czegoś się obawiam, to niedołężności, zwłaszcza intelektualnej – wyznał w jednym z wywiadów promujących wydawnictwo.
"Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów? A tak na poważnie: niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko - tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle"
„A mnie się to podoba, bo jakbym nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta - idealne. No co, męczyć się jak roślina, walczyć o życie za wszelką cenę?" - pisał w swojej książce.