Wszyscy pamiętamy burzliwe rozstanie Beaty Tadli i Jarosława Kreta. Od tamtej pory minęło już pięć lat, ale byli partnerzy wciąż nie mogą o sobie zapomnieć. W ubiegłym roku, w mediach pojawiła się informacja, że pogodynek pozwał dziennikarkę i chce odzyskać pieniądze, które zainwestował w dom, w którym razem mieszkali. Chodzi o 156 tysięcy złotych! - Kret podobno przez trzy lata spłacał co miesiąc lwią część kredytu i regularnie dokładał się do kosztów wykończenia domu. Sęk w tym, że nieruchomość według aktu notarialnego należy do Beaty. Wiele wskazuje na to, że dziennikarka nadal mieszka w ich niegdyś wspólnym lokum - mogliśmy przeczytać.
Beata Tadla i Jarosław Kret toczą batalię sądową. Niewiarygodne, kto zeznawał na korzyść pogodynka!
Batalia sądowa toczy się od kilku miesięcy i do tej pory nie przyniosła rozstrzygnięcia. Dziennikarka tłumaczyła, że razem z byłym partnerem tworzyli wspólne gospodarstwo domowe, a kwoty od niego przeznaczała na codzienne wydatki. On twierdzi z kolei, że wszystkie przelewy opisywał jako przeznaczone na spłatę kredytu. Nieoczekiwanie Kret powołał na świadka swoją byłą partnerkę, Małgorzatę Kosturkiewicz. Jest to o tyle ciekawe, że przed laty nie szczędziła mu gorzkich słów, przypominając, że zniknął z jej życia dwa dni przed narodzinami ich syna.
Jak donosi "Na żywo", zeznania kobiety poprawiły sytuację pogodynka. - Małgorzata oświadczyła, że nigdy nie miała z nim żadnych kłopotów z rozliczeniami finansowymi, że on od lat regularnie łoży na ich syna, a czasem nawet wspiera ją, opłacając raty jej kredytu - czytamy w tygodniku.
Beata Tadla konsekwentnie nie komentuje sprawy.