Beata Tadla z przejęciem patrzy, jak jej jedyny syn bez namysłu ruszył na pomoc Ukrainie.
- Mój syn jest przy granicy. Pracuje, pomaga i doświadcza pomocy. Jestem z niego bardzo dumna! - mówi Beata Tadla.
ZOBACZ TAKŻE: Tylko u nas! Beata Tadla zdradza tajemnicę swojego małżeństwa. Poznała receptę na udany związek
Jan Kietliński uczestniczy w zbiórkach rzeczy i pomaga zapewniać uchodźcom schronienie. Rozmawia i wspiera ofiary wojny. Dziennikarka, mimo dumy, ociera łzę w oku, bo to, co dzieje się w Ukrainie, budzi jej najgorsze wspomnienia. Przed ośmioma laty Beata Tadla była naocznym świadkiem krwawych wydarzeń na Majdanie. Pojechała tam jako reporterka „Wiadomości” TVP1, a na miejscu dosłownie otarła się o śmierć.
- Kiedy teraz patrzę na to, co się dzieję, łzy napływają do oczu... Przypominam sobie sceny, które rozgrywały się wówczas na naszych oczach, oby to się nigdy nie powtórzyło. Widzieliśmy, jak zabijano ludzi, co chwilę ktoś strzelał. W hotelu, z którego nadawaliśmy relacje, utworzono szpital polowy i prowizoryczną kostnicę. Wokół płonęły samochody i barykady – wspomina Beata Tadla w rozmowie z „Super Expressem”.
- Jestem całym sercem z Ukrainą, tak straszliwie już umęczoną i zdestabilizowaną. Mam wielką nadzieję, że ani Kijów, ani żadne inne miejsce nie będzie więcej areną tak dramatycznych zajść – mówi nam.