Beata Tyszkiewicz – dojrzała, dzielna panienka z dworu i dumna bohaterka
Urodzona w 1938 roku Beata Tyszkiewicz spędziła dzieciństwo z matką oraz bratem Krzysztofem – ojciec wyemigrował do Londynu około 1940. W latach wojennych i tuż powojennych mieszkała na Dolnym Śląsku oraz Krakowie. Ze względu na pochodzenie arystokratyczne – hrabiowska rodzina Tyszkiewiczów spod herbu Leliwa – miała problemy z dostaniem się do gimnazjum.
Po przeprowadzce do Warszawy ukończyła żeńskie gimnazjum im. Narcyzy Żmichowskiej, a w liceum rozpoczęła przygodę z aktorstwem. Praca nad filmową wersją „Zemsty” (1957) Aleksandra Fredry nie wpłynęła pozytywnie na jej i tak słabe wyniki w nauce. Lecz sukces uruchomił lawinę propozycji.
Od pierwszych ról zależy bardzo wiele. One mogą aktora zaszufladkować. Więc we mnie reżyserzy dostrzegli dojrzałą, dzielną panienkę z dworu, potem dumną bohaterkę Zaduszek Konwickiego. Tak właśnie powstał mój filmowy image
– wspominała Beata Tyszkiewicz w 1997 roku.
Idąc za ciosem, postanowiła rozpocząć studia w warszawskiej szkole teatralnej, gdzie spędziła zaledwie rok. Podobno na temat przyczyn rozstania z akademią do dzisiaj krążą legendy. Beata Tyszkiewicz swój warsztat tworzyła odtąd na planach filmowych.
Rolą Izabeli Łęckiej musiała zdominować wyobraźnię widzów
Zagrałam w ponad stu filmach; zadowolona jestem może z piętnastu minut
Beata Tyszkiewicz wyznała w 2004 roku w miesięczniku „Gala”. Gdyby wymienić wszystkie role z jej dorobku, które pamiętamy do dzisiaj, posypałyby się tytuły największych osiągnięć polskiej kinematografii.
Zwłaszcza lata 50. i 60. należały do niej – to wtedy zetknęła się po raz pierwszy Wojciechem Jerzym Hasem, pod którego okiem dojrzewała. Najpierw był „Wspólny pokój” (1957), potem „Rękopis znaleziony w Saragossie” (1964) a wreszcie „Lalka” (1968). W serialowej adaptacji powieści Bolesława Prusa wcieliła się, rzecz jasna, w arystokratkę Izabelę Łęcką, pogrywającą uczuciami ambitnego przedsiębiorcy. Ta rola przyniosła jej ogromną popularność, lecz Beata Tyszkiewicz marzyła o czymś nieoczywistym.
Trzeba się tylko było dopasować do wyobraźni widzów. Nie rywalizować z nią, co najwyżej próbować ją zdominować
Beata Tyszkiewicz, czyli „caryca kina słowiańskiego”
Szeroka widownia zapamiętała ją raczej z tych kostiumowych ekranizacji, których wiele miała na swoim koncie. Z tego powodu mówi się o niej jako „pierwszej damie polskiej kinematografii”. Jednak tę naprawdę ciekawą dla siebie role zagrała we „Wszystko na sprzedaż” (1968) Andrzeja Wajdy.
Film opowiadał o tragicznej śmierci Zbigniewa Cybulskiego z perspektywy twórców filmowych. Beata Tyszkiewicz, wówczas żona Andrzeja Wajdy, wcieliła się w nim w Beatę, żonę reżysera filmu, który oczekuje na przyjazd aktora, mającego zagrać główną rolę. Ze względu na to, że aktor się nie zjawia, postanawiają go odnaleźć.
Po tej produkcji Beata Tyszkiewicz zyskała aplauz zwłaszcza wśród krytyków filmowych. Zaczęto nawet mówić o jej fenomenie:
kreowane przez nią postaci to marzenie każdego mężczyzny: są doświadczone, sprawiedliwe w ocenach, ale zdolne do wybaczania, łączą kobiecą delikatność z dojrzałym erotyzmem
– pisał pod koniec lat 80. Jacek Tąbecki. Zagraniczne sukcesy rodzimych filmów, w których grała, wzbudziły nią zainteresowanie czołowych twórców europejskich. O Beacie Tyszkiewicz prasa obcojęzyczna pisała jako „carycy kina słowiańskiego” czy „Catherine Deveuve Wschodu”. Wystąpiła u m.in.: Claude’a Leloucha, Costy Gavrasa czy Márty Mészáros.
Beata Tyszkiewicz nie chce wyprowadzić się z mieszkania komunalnego
Gdy aktorka odmówiła udziału w programie „Taniec z gwiazdami” w 2017 roku, przestała także pojawiać się publicznie. Okazało się, że przeszła zawał serca, na szczęście operacja udrożnienia tętnicy wieńcowej zakończyła się pomyślnie.
Beata Tyszkiewicz nie tylko ograniczyła swoją obecność w mediach, lecz także zawiesiła wiele relacji – przede wszystkim zawodowych. Jej koleżanka-jurorka z „Tańca z gwiazdami” Ivona Pavlović wspominała:
Wiem, że nawet jej przyjaciele mają z nią ograniczony kontakt, to jest taki bardziej SMS od czasu do czasu
Aktorka doczekała się dwóch córek. Młodsza Wiktoria, córka architekta Jacka Padlewskiego, mieszka na co dzień w Szwajcarii, dlatego to starsza Karolina opiekuje się matką. Choć Beata Tyszkiewicz mogłaby zamieszkać w dworku, którym dysponuje jej córka z małżeństwa z Andrzejem Wajdą, ona nie chce wyprowadzić się z Warszawy.
Codziennie pokonuję ponad 100 kilometrów, żeby zapewnić mamie opiekę. Robię wszystko, żeby mama czuła i wiedziała, że jestem blisko. To nie jest dla mnie jakiś szczególny wysiłek ani przykry obowiązek, to normalne
– mówiła Karolina w rozmowie z „Faktem”. Wspominała przy okazji, że sama nie może przeprowadzić się do matki ze względu na to, że mieszkanie Beaty Tyszkiewicz jest komunalne. Władze miasta nie wyraziły na to zgody.
Listen on Spreaker.