- Nie budzę się rano i nie podpalam, że znowu mam być na pierwszych stronach gazet - zapewnia Łukasz. - Taki już jestem, że mówię to, co myślę. Jednym się to podoba, innym nie. Dla mnie sprawy są proste - albo coś jest białe, albo czarne. Ale teraz będę się starał być szary, nudny, grzeczny i cichutki. Choć cięty język i wysoki poziom sportowy to też niezłe połączenie. Jednak teraz skupiam się na grze, to jest dla mnie najważniejsze. I chciałbym, aby o mnie mówiono tylko jako o dobrym siatkarzu.
- Będziesz gwiazdą ligi?
- Przede wszystkim chcę pokazać, że jestem dobrym zawodnikiem i warto było mnie zatrudnić. Gwiazd szukajmy gdzie indziej. Na pewno gdyby nie kontuzja, taką byłby pewnie u nas Bruno Zanuto (brazylijski przyjmujący Trefla złamał nogę - przyp. red.). Jednak jego na parkiecie zobaczymy za 2-3 miesiące. Trudno wybrać jedno nazwisko i powiedzieć: to będzie gwiazda. Zresztą takimi sprawami zajmują się zawsze media, one kreują takie postaci. Oczywiście w naszej lidze jest kilku fachowców znających się na swojej robocie. Daniel Pliński - osiągnął apogeum formy i będzie ostoją Skry. Znakomicie prezentuje się Grzesiek Szymański, a nie możemy przecież zapominać o Dawidzie Murku - to uznana firma.
- Główny kandydat do tytułu mistrza Polski to...
- Z tego, co czytam, wszyscy twierdzą, że będzie to liga pełna niespodzianek. Każdy by chciał, by było ciekawie. Dla mnie niespodzianką będzie, jak ktoś pokona Skrę Bełchatów w Pucharze Polski lub wygra z tym zespołem jeden mecz na jego terenie. To silna drużyna, budowana bardzo rozsądnie, znakomity przykład dla innych klubów. Oczywiście, że będzie trochę nudno, jeśli po raz kolejny zgarnie mistrzostwo, ale nie ma co narzekać.
- Podium jest w zasięgu beniaminka?
- Każdy chce wygrać i z takim nastawieniem trzeba podejść do sezonu. Z innym nie ma sensu. Mówienie, że walczymy o piąte miejsce, byłoby niepoważne. Wychodzisz i chcesz zwyciężyć. Tak trzeba myśleć.
- Co spowodowało, że po roku spędzonym we Włoszech wróciłeś do Polski?
- Nie chciałbym mówić, że miałem dwadzieścia ofert z zagranicy i w nich przebierałem, bo to nieprawda. Miałem dwie, trzy konkretne propozycje. Jednak uznałem, że czas wrócić i już. W Gdańsku buduje się nowy, bardzo silny zespół i jest to kolejna szansa w moim sportowym życiu. Choć nie wykluczam, że kiedyś znowu wyjadę za granicę. Zresztą niczego już nie wykluczam, bo im więcej planuję, tym mniej z tego wychodzi.
- Grałeś we Włoszech, Rosji. Jak na tym tle wypada nasza liga?
- Bardzo trudne porównanie. W Rosji grają mistrzowie olimpijscy, we Włoszech także występują uznane firmy. My nadal się uczymy. Ale do drużyn naszej ligi przed każdym sezonem trafiają coraz większe gwiazdy. I pocieszające jest to, że widzą, iż gra tutaj to jednak bardzo ciężki kawałek chleba. W Polsce siatkówka cieszy się wielką popularnością, a kibice są wymagający.
- Z reprezentacją Polski pożegnał się Raul Lozano...
- Nie chcę już tego komentować. Wiem jedno - nie ma na świecie trenera, który nie chciałby pracować z naszą kadrą. I tu nie chodzi już tylko o poziom sportowy, jaki prezentuje drużyna narodowa, ale o naszych kibiców. Mamy najlepszych fanów na świecie. Przecież przez cztery lata pracy z kadrą Raul był tu półbogiem, wszędzie rozpoznawany, darzony sporym szacunkiem. Dlatego ważne jest, aby ktoś, kto teraz przyjdzie, nie traktował tego zajęcia jak krótkiej przygody, ale chciał coś z tym zespołem osiągnąć.