- Przepraszam moją publiczność, jest mi wstyd, moich przyjaciół, moich bliskich. We mnie ta nauka zostanie do końca życia. Mam nadzieję, że dzięki temu, co zrobiłem, i całej kampanii wokół tego wypadku przyniesie to jakąś korzyść. Do zobaczenia na ulicy i być może w autobusie - mówił w programie "Dzień Dobry TVN" Stockinger.
Aktor, choć od wypadku minęło 11 dni, dopiero wczoraj postanowił wypowiedzieć się publicznie na temat swego nagannego zachowania. W miejscowości Żabieniec koło Góry Kalwarii (woj. mazowieckie) aktor staranował dwa samochody. Zamiast pomóc ofiarom wypadku, wyciągnął jedynie kartę kredytową, zaczął nią machać i wykrzykiwać, że za wszystko zapłaci. Stanisław Drozdowski (58 l.), jedna z poszkodowanych przez gwiazdora osób, przeprosin doczekał się dopiero w ostatni weekend. Jednak mimo przeprosin serialowy doktor Lubicz nie wywinie się od kary. Aktorowi odebrano już prawko i postawiono trzy zarzuty: jazdy po pijanemu, spowodowania kolizji i ucieczki z miejsca wypadku. Sam zaproponował, że zapłaci 2,5 tys. zł za spowodowanie kolizji i ucieczkę z miejsca wypadku. Natomiast za jazdę pod wpływem aktor chce wpłacić 10 tys. zł.
Stockingerowi grozi jeszcze więzienie (nawet dwa lata), ale o tym, jaka kara ostatecznie dosięgnie aktora, zdecyduje sąd.