George Michael na początku grudnia miał wystąpić na koncercie w Wiedniu. Musiał go odwołać, bo dopadło go ostre zapalenie płuc. Był tak osłabiony, że trafił do szpitala na oddział intensywnej terapii. Tam jego stan dramatycznie się pogorszył i gwiazdor zaczął się dusić. - Byłem na granicy śmierci. Jestem szczęściarzem, że żyję. Wycięli mi dziurę w gardle, żebym mógł oddychać. Nie powinienem teraz dużo mówić, ale chciałbym życzyć wszystkim wszystkiego najlepszego. Czuję się świetnie, ale jestem jeszcze bardzo słaby. Zachorowałem na jeden z typów zapalenia płuc. Przez trzy tygodnie próbowano utrzymać mnie przy życiu - mówił Georg na zwołanej przez siebie konferencji.
Na razie nie wiadomo, jak zabieg tracheotomii wpłynie na głos wokalisty. Możliwe, że znacznie się on zmieni, a nawet osłabnie - uważają specjaliści. Czy to oznacza koniec kariery sławnego gwiazdora? Sam George Michael uspokaja swoich fanów. Mimo wszystko jest dobrej myśli i już obiecał, że wszystkie 17 koncertów, które musiał odwołać, zagra w przyszłym roku.