Mur getta stanął tam, gdzie był ich dom
Urodził się jako najmłodsze dziecko w warszawskiej rodzinie na Nowym Bródnie. Jego ojciec był kierownikiem biura sejfów w Pocztowej Kasie Oszczędności, matka zajmowała się domem. W 1935 roku rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę na śródmieście, gdzie wszyscy pięcioro zamieszkali w kamienicy przy ul. Śliskiej. To tam zastała ich wojna i stamtąd w ‘41 zostali eksmitowani w związku z utworzeniem getta. Mur stanął dokładnie w tym miejscu, gdzie znajdowała się ich kamienica.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, miał dziesięć lat. Jak wspominał w książce Agnieszki Cubały „Warszawskie dzieci ‘44”:
Na początku była radość z wybuchu powstania, że biało-czerwona i tak dalej, że walka trwa, myśleliśmy, że powstanie potrwa parę dni. A potem już… Nie chcę do tych spraw wracać, przeszło, minęło.
To doświadczenie na zawsze zapisało się w jego pamięci, a po wojnie przez kilka lat próbował „odzyskać swoje dzieciństwo”. Czuł się „małym dzieciakiem z wielkimi przeżyciami”. Gdy po wygnaniu wrócili do Warszawy – najpierw przebywali w obozie przejściowym w Pruszkowie, potem w podkrakowskiej miejscowości Krzcięcice – rodzina zamieszkała przy ulicy Królowej Aldony na Saskiej Kępie.
Wtedy również, jesienią 1945 roku, obejrzał swoje pierwsze swoje spektakle teatralne, które wpłynęły na jego decyzję o tym, aby zostać aktorem. Początkowo znacznie bardziej pociągała go jednak kariera ichtiologa w związku z miłością do praskiego brzegu Wisły, gdzie chodził na wagary.
Za pierwszym razem nie zdał na aktorstwo
Dzisiaj trudno nie pamiętać jego ról z filmów Stanisława Barei czy notorycznie rozkojarzonego Pana Janka w cylindrze z programów Olgi Lipińskiej. Wspomniana wyżej Agnieszka Osiecka pisała w „Fotonostalgii”, że „powinny wszędzie wisieć plakaty, obrazy i znaki drogowe z postacią Kobuszewskiego w tańcu”, gdyż on swoim aktorstwem „zaprzecza wszelkim banalnym kanonom”.
A przecież niewiele zabrakło, aby ostatecznie zrezygnował z tej drogi, gdy za pierwszym razem został odrzucony przez komisję Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie:
Po prostu się nie przygotowałem. Musiałem przygotować dwa wiersze, fragment prozy i scenkę. A ja wziąłem sobie chyba najtrudniejsze fragmenty z literatury Polski: rolę Papkina, którego zresztą potem grałem, wiersz Majakowskiego i Stepy Akermańskie, a z prozy jakiś fragment Żeromskiego. To nie były rzeczy dla amatora.
Ostatecznie studia ukończył w 1956 i w tym samym roku rozpoczął pracę w Teatrze Młodej Warszawy, mieszczącym się w prawym skrzydle Pałacu Kultury i Nauki. Czyli tam, gdzie dzisiaj znajduje się Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Połączyła ich młodzieńcza miłość
Swoją żonę, Hannę Zembrzuską, poznał w wieku dwudziestu lat. Choć byli rówieśnikami, Hanna studiowała na roku niżej, lecz razem wchodzili w zawód i wspierali się od samego początku. W pierwszych latach ona była aktorką Teatru Ateneum, później Teatru Narodowego i Teatru Polskiego.
W 1965 roku urodziła się im córka, Maryna, dzisiaj pracująca jako konserwatorka i specjalizująca się w malarstwie. O relacji rodziców mówiła Hannie Faryna-Paszkiewicz, autorce książki „Kobusz. Jan Kobuszewski z drugiej strony sceny”, że:
Połączyła ich młodzieńcza miłość, która z czasem przerodziła się w przyjaźń, by pod koniec życia mogli wspierać się w najtrudniejszych momentach.
Choć aktor przez ostatnie 30 lat swojego życia zmagał się z nowotworem, na pierwszym miejscu stawiał zdrowie swojej żony. Hanna cierpiała na poważne problemy z nerkami, w związku z czym zalecano jej regularne dializy. Podobno bywało tak źle, że żona aktora nie mogła wstać z łóżka o własnych siłach. Z tego powodu wymagała ciągłej opieki. Wnuk pary, Maciej Bieske, wyznał, że dziadek był pogodzony z nachodzącą śmiercią, lecz:
Martwiła go tylko jedna sprawa, miłość jego życia: Babcia. Co będzie dalej? Mieli za sobą lata walki o jej zdrowie, a właściwie jej życie.
Za trzecim razem przegrał z rakiem
Pierwszy nowotwór zdiagnozowano u niego w 1987 roku. Był to rak jelita grubego. Kilka lat później ponownie stwierdzono u niego raka. Tym razem nie wierzył, że zdoła wygrać. Przeszedł poważną operacją na otwartym mózgu i jak sam mówił, przeżył tylko dzięki swojej żonie. To właśnie wtedy zaczęły się również jej problemy, a gdy ona opuściła szpital, jego po raz trzeci zaatakował nowotwór. Córka małżeństwa wspominała, że pod koniec życia ojca
Mama codziennie siadała przy łóżku […] Nie mówili wiele, padały tylko pojedyncze słowa, brali się za ręce i trwali w milczeniu. To była najpiękniejsza rozmowa o miłości, jakiej byłam świadkiem.
Przeżyli razem 63 lata.