Barack Obama oficjalnie przejmie urząd od George'a Busha dopiero w styczniu, ale już planuje imprezę po zaprzysiężeniu, na której będzie mnóstwo wspierających go w czasie kampanii gwiazd. Beyonce myśli o tym, aby na tej imprezie zaśpiewać.
- Jeśli Obama się zgodzi, zrobię to z wielką chęcią. Prawdę mówiąc, to nie mogę się tego doczekać - przyznała piosenkarka.
Beyonce wierzy, że Obama będzie inspiracją dla Amerykanów. - Jestem szczęśliwa, że mamy czarnoskórego prezydenta. Mogę powiedzieć mojemu 4-letniemu kuzynowi, że może być kim tylko chce i nikt nie może mu tego zabronić. Nie można się poddawać - powiedziała.
Małe porównanie: w USA dla prezydenta śpiewała już Marylin Monroe, teraz chce to zrobić Beyonce. U nas dla niedoszłego prezydenta Donalda Tuska śpiewała Doda. Jakcy politycy, takie gwiazdy. Albo odwrotnie.