Choć od śmierci Krzysztofa Krawczyka minęły prawie dwa miesiące, coraz głośniej jest o majątku artysty i nieporozumieniach między jego żoną a synem. Ostatnio w programie „Uwaga” pasierb oskarżył macochę o utrudnianie kontaktu z ojcem, a teraz, kiedy okazało się, że mężczyzna nie został uwzględniony w testamencie, postanowił walczyć o zachowek po nim.
„Trzeba przetrwać, jakoś żyć. Nie wiem, co zrobić – mieszkanie, opłaty, niepełnosprawność. To są urzędowe sprawy, na których się nie znam – przyznaje Krawczyk junior. – Jest załamanie, że taty nie ma. Nawet gdybym się z nim nie widział, byłaby świadomość, że on żyje. Mama umarła 10 lat temu, teraz tata. Kto został?” – żali się.
Zobacz: Zbierają pieniądze dla syna Krzysztofa Krawczyka. Potrzebne jest 50 tys. złotych
Duchowny na pomoc
Wdowa po artyście nie może dogadać się z juniorem, bo choć odbyła z nim kilka rozmów, nie doszli do porozumienia. Dlatego też o pomoc poprosiła przyjaciela rodziny, biskupa Antoniego Długosza. – Ewa już dzwoniła do mnie z prośbą o modlitwę – mówi biskup.
Kapłan doskonale zna sytuację rodzinną Krawczyków. Odwiedzał ich i był spowiednikiem piosenkarza. Duchowny podkreślił, że z pewnością Krzysztof chciałby, by jego żona i syn w końcu doszli do porozumienia.
Przyjaźń z biskupem
– Odwiedzałem państwa Krawczyków w domu w Grotnikach, uczestniczyłem w ich rocznicach ślubu, które odbywały się w kościele prowadzonym przez księży oblatów. Intencją Krzysztofa na pewno byłoby zakończenie tego konfliktu. Szkoda mi juniora, ale wiem też, że ojciec bez przerwy mu pomagał – opowiada biskup w rozmowie z „Dobrym Tygodniem”.
Długosz przyznał, że piosenkarz mu się zwierzał. Miał do siebie żal i szukał ukojenia w modlitwie. – Na wszystko potrzeba czasu. Trudno tu cokolwiek doradzać. Możemy się jedynie modlić o spokój w rodzinie – stwierdza biskup.