Alicja Węgorzewska i Edyta Górniak weszły na wojenną ścieżkę. Czy to dobrze dla ich pracy na planie drugiego odcinka Bitwy na głosy? Dla pracy źle, ale za to kłótnia w jury jest świetną reklamą! Pewnie uczestnicy trochę na tym ucierpią - nie wierzymy, że obie panie powstrzymają się od emocji i w sposób profesjonalny będą pracować z uczestnikami programu oraz ich oceniać.
Węgorzewska zarzuca Górniak, że nie ma kontaktu z rzeczywistością i jest za bardzo uduchowiona.
"To chyba wynika z tego, że nikt prywatnie jej nie krytykuje. Ale musi być przygotowana na krytyczne komentarze. Ja nie będę jej słodzić. Jestem zawodowcem. Krytykuję, jak coś jest niedopatrzone. Pani Górniak ma ewidentnie problem z moją osobą. Jeśli Edyta wygra program, to nie będzie to oznaczało, że jej grupa jest najlepsza. Bo wcale nie jest. Po prostu wielu fanów wysyła na nią SMS-y, a kto poprze na przykład mniej popularnego teraz pana Rynkowskiego?" - odważnie wypowiada się Alicja w "Fakcie".
A co na to Górniak? Edyta znana jest ze swoich fanaberii i wyjątkowo kłótliwego charakteru. Póki co trzyma jednak gniew na wodzy:
"Mój chór to mój zespół, moja drużyna, stoję za nimi, bronię każdego członka mojej drużyny. To jedyna właściwa droga. Nawet mimo tego, że jak się okazuje, nie u każdej osoby taka postawa znajduje właściwe zrozumienie. W życiu albo ma się zasady, albo nie" - mówi.