"Blondynka" 4 sezon nowe odcinki od niedzieli, 6.12.2015, o godz. 20.25 w TVP1
- W jednym z wywiadów wyznała pani, że nigdy specjalnie nie marzyła o tym, żeby być aktorką. Jak to się stało, że jednak nią pani została?
- To prawda. Intensywnie myślałam o tym, żeby iść na prawo, a o mało nie rozpoczęłam studiów na kulturoznawstwie, na które się dostałam. Ale zawsze czułam pod skórą, że zawód artysty to jest mój zawód. Miałam wiele różnych artystycznych zainteresowań i moje dzieciństwo kręciło się wokół ich rozwijania. Szkoła muzyczna, chór dziecięcy, taniec, plastyka. W szóstej klasie podstawówki trafiłam do kółka teatralnego i to mnie fascynowało, ale jako zabawa. I nawet moja pani reżyser mówiła mi, że aktorstwo to trudny zawód i że powinnam traktować to hobbystycznie. Jednak jakoś tak wyszło, że pojechałam na egzamin do szkoły teatralnej i się dostałam. I wcale nie wywołało to we mnie wielkiego entuzjazmu, tylko wtedy zdałam sobie sprawę, że czeka mnie teraz ogrom pracy.
Patrz: Blondynka 4 sezon. Krystian Wieczorek w Blondynce będzie miał romans z Jagną
- Kiedy więc poczuła się pani aktorką?
- Prawdę mówiąc, nawet na studiach nie byłam jeszcze pewna, czy to jest to, co chcę robić. Dobrze mi szło, miałam dobre oceny. Radziłam się nawet swoich profesorów, co mam robić. Wtedy ważna była dla mnie ocena, ale teraz już wiem, że nie o tę ocenę chodziło. Według mnie każdy zawód ma jakąś misję, piekarz piecze chleb, żebyśmy mieli co jeść, a ja nie bardzo potrafiłam odnaleźć tej swojej misji w aktorstwie. I kiedy po emisji serialu o Annie German dostałam tak dużo pozytywnych listów od ludzi, na których ten serial mocno wpłynął, a nawet zmienił ich życie, poczułam, że to wszystko po coś było, że miało sens. Cieszyłam się ogromnie, że moja praca przynosi ludziom radość, siłę do przezwyciężenia swoich problemów i nadzieję. I to mnie w tym zawodzie najmocniej raduje. Dziś z pokorą przyjmuję, co los mi daje, i znoszę wszystkie wzloty i upadki, bo mam wrażenie, że wszystko to po coś jest i tylko nas buduje. Ważniejsze jest nie zwycięstwo, lecz właściwe wykorzystanie zwycięstwa.
- 6 grudnia nowy sezon "Blondynki" z pani udziałem. Lubi pani swoją bohaterkę Sylwię Kubus? Mogłybyście się zaprzyjaźnić?
- Moja bohaterka jest dobrą i optymistyczną postacią, zawsze pomocną i tak jak ja kocha zwierzęta. Myślę, że nie miałybyśmy kłopotu, żeby się zaprzyjaźnić. Bardzo lubię wcielać się w tę postać, bo dzięki niej dużo czasu spędzam na łonie natury, mam kontakt ze zwierzętami i wciąż poznaję nowe, np. alpakę. Jest przesympatycznym i wrażliwym zwierzęciem, podobnym do lamy, ale na tyle wyjątkowym, że nawet prowadzone są alpakoterapie dla dzieci.
- Widziałam w serwisie społecznościowym, że przefarbowała pani włosy na potrzeby serialu.
- Tak. Ludzie mnie nie poznawali, ale jednocześnie mówili, że wyglądam super. Ja jednak wolę swój naturalny kolor.
Patrz: Blondynka 4 sezon. Ewa Kasprzyk w Blondynce będzie wrogiem Sylwii i rywalką Jasiuni
- W ostatnich odcinkach poprzedniego sezonu Sylwia miała rozterki sercowe, dręczyły ją pytania o sens życia w Majakach. Co nowy sezon przyniesie "Blondynce"?
- Sylwia jest bardzo uczuciowa, ale także rozważna. Obawia się zranienia. Moja bohaterka daje innym serce na dłoni, ale nieraz przekonała się, że ludzie bywają egoistyczni i potrafią zranić. W tej serii jest bardziej ostrożna. Próbuje przede wszystkim dobrze się poczuć sama z sobą, tam gdzie jest. Zmieni wizerunek, będzie bardziej kobieca. Zobaczymy trochę inną twarz Sylwii.
Chcesz wiedzieć więcej o serialach? Polub nas na Facebooku