- Jesteś świeżo po obejrzeniu serialu "Bodo". Czy twoje oczekiwania spotkały się z rzeczywistością?
- Rzeczy, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, to dynamiczny montaż, oparty także na długich ujęciach, kiedy wymaga tego sytuacja, np. jakaś intymna rozmowa. Bardzo podoba mi się muzyka, której nie słyszeliśmy na planie, a która tworzy niesamowite tło, i kolory, którymi pomalowano ten obraz. To tak od strony technicznej, bo aktorsko w większości przypadków się spodziewałem. Nie byłem na planie, gdy grał Antek (Królikowski - przyp. red.), i oglądając go, mogę tylko pogratulować znakomitej roli.
- Przystępując do pracy, ustaliliście z reżyserem jakiś wspólny sposób gry? Jak to się robi, gdy przypada ci kontynuowanie postaci?
- To było jedno z moich pierwszych pytań do reżysera. Zastanawiałem się, jak to ugryźć, i on powiedział nam zupełnie przewrotną rzecz. Mieliśmy być właśnie jak najdalej od siebie. On nie chciał udawać, że jesteśmy tym samym Bodo. Ma być cezura między czwartym a piątym odcinkiem. Ludzie się przecież zmieniają, ja 15 lat temu też byłem innym człowiekiem. Ale ustaliliśmy wnętrze postaci. W środku miała być galopada myśli, marzeń ideałów i wszystko miało tętnić. Nawet w spokojnych scenach on miał być aktywny. Bo taki pewnie był.
Przeczytaj: Bodo. Co się wydarzy w 1 odcinku Bodo?
- Co było dla ciebie najtrudniejsze w tej roli?
- Najtrudniejsze chyba było przełamanie do śpiewania. Bo ja, owszem, śpiewałem kiedyś, ale karaoke przy piwie ze znajomymi. I w szkole teatralnej miałem zajęcia, ale to była piosenka aktorska. To trochę co innego. Tu musiałem się odważyć śpiewać przed ludźmi, którzy są muzykami i będą mnie oceniać. Słyszę muzycznie dobrze, tylko nie miałem przekonania, czy potrafię dźwięki trzymać.
- A jaką dostałeś informacje zwrotną?
- Usłyszałem, że jest bardzo dobrze, ale trzeba popracować, bo jest to totalnie nieoszlifowane. A jeśli chodzi o taniec i stepowanie, to tak samo. W szkole mieliśmy zajęcia ogólnorozwojowe, ruchowe, ale to tyle.
- Co lub kogo Bodo kochał najbardziej?
- Przede wszystkim kochał siebie. Aktorem nie zostaje się z przypadku. Dziwne, że mówię to ja, bo jestem aktorem, ale uważam, że my mamy cechę, która nas uśrednia, to jest nasze ego, niekiedy egocentryzm. I oby nie był za duży, bo popada się w narcyzm. Natomiast aktor musi lubić być docenianym, łaknąć tego, bo taka jest specyfika tego zawodu. Tak więc Bodo pożądał wręcz uznania.
Zobacz: Bodo. Kochanki i romanse Eugeniusza Bodo w nowym serialu TVP1 - ZDJĘCIA
- A dalej były kobiety, którym Bodo stale łamał serca...
- Kobiety były niesamowite. Nie nazwałbym tego miłościami, ale również nie spłaszczał do miłostek, błahostek, bo tak nie było. On po prostu zadziwiał się pięknem. Dla mnie upostaciowionym pięknem jest kobieta i jedyne, co można, to kobiety ubóstwiać. I on to robił. A wiadomo, że oprócz samego podziwiania są jeszcze żądze. To te żądze kierowały nim w inną stronę i wszystko prowadziło do łóżka. On nie oszukiwał ich miłością, nie mówił "będziemy do końca życia". Mówił po prostu " jesteś piękna", a że to działało..
- Jeśli serial okaże się hitem, zrobi się szum wokół ciebie. Jesteś na to gotowy?
- Jeśli przyjdzie jakieś żywe zainteresowanie, to mam nadzieję być gotowy. Ale jeśli nie, to też będę na to gotowy.
Chcesz wiedzieć więcej o serialach? Odwiedź nas na Facebooku!