Dom pod Warszawą był spełnieniem ich marzeń. Oboje wcześniej mieli już swoje domy, ale w żadnym nie chcieli budować wspólnej przyszłości. Kiedy znaleźli odpowiednią działkę, okazało się, że nie stać ich na rozpoczęcie budowy. Teren był nieużywany przez dwa lata. - Wzięliśmy kredyt, córka Krzysztofa pożyczyła nam pieniądze, dzięki którym powstał stan surowy. Wykończenie domu trwało ponad rok - wspomina Bogumiła Wander. Z czasem okazało się, że utrzymanie prawie 300-metrowego domu nie jest takie łatwe. - Nasze dwie emerytury nie wystarczają na utrzymanie tego domu. Można powiedzieć, że jestem bankrutem. Co z tego, że dwukrotnie sam przepłynąłem świat? Teraz kolega kończy drugi rejs, więc nie będę jedyny w Polsce. Ponadto te żaglowce, które w życiu zbudowałem, jakby się ode mnie oddaliły - żali się Krzysztof Baranowski w wywiadzie.
Para sprzedała już samochód, by mieć na bieżące wydatki. Było to jednak chwilowe rozwiązanie. Zgodnie stwierdzili więc, że czas sprzedać willę i przenieść się do mieszkania w stolicy. - Uzgodniliśmy mniej więcej 80 m, a nie 280 jak teraz. No i wreszcie centrum Warszawy, jak najbliżej rodziny. To jest rewolucja w naszym życiu, ale musimy przez to przejść. Im szybciej się to stanie, tym lepiej - mówią zgodnie.